29,30,31 października Ornak. Starorobociański, Czerwone Wierchy
Lista osób:
1. Lila.
2. Ja
3. Tomek
4. Wiola
5. Jadzia
6 Justyna jednak nie jedzie.
O dziwo, dziś udało się wyjechać szybko, przed planowanym czasem. Ale, jak to zawsze w takich sytuacjach bywa, los spłatał nam figla. I stanęliśmy w korku. Najpierw odebrałem ciocię Jadzię z pociągu, potem Lilkę z Leszna, oraz Wiolę i Tomka z Głogowa. W okolicy Wrocławia znowu korek. W sumie jechaliśmy 8 godzin. Czas chyba pomyśleć nad innym rozwiązaniem. Bo taka jazda męczy. Zatrzymaliśmy samochód na płatnym parkingu (nikogo nie było przy kasie:)) i wyruszyliśmy do schroniska. Punkt poboru haraczu był też zamknięty. Gdy tylko doszliśmy, cichutko zakradliśmy się do naszego pokoju i zasnęliśmy. Rano budzimy się w dobrych humorach i całą paczką wyruszamy ze schroniska im Walerego Goetla na podbój gór.
Idziemy na Ornak. Najpierw na przełęcz Iwanicką. Oczywiście muszę znaleźć strumień, by nabrać wody do bukłaka.- Pan zamarznie, a dziewczyny zwieje
- Naprawdę? Tak tam jest fajnie?
Spojrzała na mnie wzrokiem co w głaz zamienia na co najmniej na zawsze. Nic już nie powiedziała, tylko dumnie poszła dalej. My też idziemy na szczyt.
Przed szczytem posililiśmy się. Pełni sił, zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie na szczycie
Dostałem reprymendę, że zamiast jej pomóc robię zdjęcia. Ale są rzeczy ważne i ważniejsze. Skoro już leży, to nic jej już więcej się nie stanie :).
Nasza trójka na Trzydniowiańskim. Mnie reprezentuje.... cień.
Schodzimy w dół, do Chochołowskiej. I przez Iwanicką wracamy do schroniska. Podzieliliśmy się- Lilka poszła szybciej, a my powoli wracaliśmy. Jadzia ma dość. Narzeka, myśli o jak najszybszym powrocie do Szczecina. Mnie nie w głowie powrót. Myślę jaka przygoda czai się za kolejną chwilą. A że coś się czai, to jestem pewien.
Uwielbiam chodzić po zmroku. Góry są wtedy takie bajkowe. Czołówkę zapaliłem dopiero, gdy zaczęliśmy schodzić z przełęczy. Tak, tak. Najpierw musieliśmy się wdrapać:)
Gdy doszliśmy do schroniska- czekała nas niemiła niespodzianka. Okazało się, że kuchnia jest już nieczynna. Nawet Lilka nic nie kupiła, choć była dużo wcześniej. Kupiłem sobie dwa marsy. Ale przecież to nie zaspokoi mojego głodu. Jedyne co można zjeść, to zupa. Więc za drugim podejściem zamówiłem zupę. Musiałem mizernie wyglądać, bo... dostałem sześć razy więcej mięsa niż Jadzia :).
Tomek był dziś na Ornaku, ale zawrócił. Noga go bolała. Nie chciał się kopać z wiatrem
Jest plan, żeby zaliczyć dzisiaj Mylną. Namawiamy Wiolę. Ale w końcu ruszamy tylko z Lilką. Na lekko, bez plecaków. To tylko kilka chwil od Ornaka. Trochę jest niepocieszona, bo z okien Pawlikowskiego chciała zrobić zdjęcia. Jest ciemno- w jaskini i tak zawsze jest ciemno. Dochodzimy do wejścia do Mylnej- w masywie Raptawickiej Turni.. Jaskinia jest pozbawiona form naciekowych, ale warto ją zaliczyć. Koniecznie z własnym światłem. Polecam spacer wraz z Justyną.. Jej ścieżka dźwiękowa, na długo pozostanie w pamięci średnio porządnego człowieka... Zainteresowani wiedzą, co mam na myśli:)
Wchodzimy do Jaskini. Nagle Lilka cofa się przerażona.
- Tam jest chyba niedźwiedź?!!!
- Chyba nie, odpowiadam, i dzielnie świecę we wskazane miejsce.
No tak. Setki lat temu może i był tu... Teraz straszy tylko kupa brunatnej ziemi. Śmiało idziemy dalej. W pewnej chwili czołgająca się przodem Lilla mówi, że ktoś zgubił ziemniaka. W całości.
Trochę mnie to zdziwiło, ale gramolę się dalej. Zaczynam się rechotać. Znalazłem "pyrę". Zwykły kamień. Choć wielkością , kształtem i kolorem rzeczywiście mógł przypominać ziemniaka. Szczególnie człowiekowi głodnemu. Zostawiłem tam go. Może też go znajdziesz jak tu będziesz?
Jeśli lubisz trochę grozy, będąc tutaj przypomnij sobie, że w tej jaskini umarł ksiądz Józef Szyszkowski. Udało mu się przetrwać wojnę, ale przejścia jaskini nie. Tak się tam dobrze ukrył, że jego zwłoki znaleziono dopiero w 47 roku.
Jeśli przy piwku w karczmie stary Góral zacznie opowiadać historie, z pewnością dowiesz się, że krył się tutaj Janosik...
A osławione Czerwone Wierchy To Ciemniak(2096), Krzesanica (2122), Małołączniak(2096) i na końcu Kopa Kondracka (2005). Oczywiście przy pierwszym strumieniu napełniłem bukłak wodą. Idziemy bez pośpiechu, w pięknych okolicznościach przyrody
Przynajmniej się najadlem. Smutek mnie już dopada, że za parę godzin góry zostaną wspomnieniem. A jest tu tak cudownie. Koniec października, ciepło, ale nie upalnie. Wiatru prawnie nie ma. Radość z życia plus 1000 procent. Lilka w ko ńcu odkryła, że idziemy na Czerwone Wierchy. Spełniło się jej marzenie...Jak doszliśmy do Małąłączniaka (nie nie- on nie łączy- on ma nazwę od małej łąki. Milion lat do tego dochodziłem. Musiałem podjąć decyzję. Złazić do Miętusiego Przysłopa, czy... Iśc na Giewont. Zdrowy rozsądek podpowiadał, zejść w dół.Więc, co chyba jest oczywiste, poszliśmy w stronę Kopy :)
Jeszcze miałem nadzieję, że zejdziemy z Kopy w dół. że zdrowy rozsądek dojdzie do głosu. Doszedł. Ale został zakrzyczany
Wsiadając do samochodu Lilka odezwała się do Tomka:
-Chce Pan siedzieć z tyłu? - po czym pod nosem- o rety, jaka ja jestem zmęczona- jaki pan?
No i zostało. Pan Tomek, Pani Wiola, Pani ciocia :)
- Hej, czy ja dobrze widziałem? Jesteś w Poroninie?? Zobaczyłem krótkie spodenki i myślę- to na pewno Adrian
- Hej. Tak- to ja. Byliśmy w Ornaku
- Łe, szkoda, że nie wiedziałem byś mi coś z Leszna przywiózł
- Jak nie teraz, to następnym razem- jedna z moich dziewczyn jest z Leszna
- Jak to? Nowa dziewczyna w grupie? Ja się chyba muszę bliżej Ciebie trzymać:)
- Haha, Staszek, nie wiem czy wiesz, ale Ty strasznie bałamucisz moje koleżanki. One ciągle do Ciebie wzdychają, a Ty przechodzisz obok obojętnie....
paliwo, autostrady 650
O mnie pamiętaj, lubię noclegi w schroniskach. A skoro ja to oczywiście w duecie z Nat :)
OdpowiedzUsuńnat niech się sama zgłasza :)
UsuńWstępnie się zgłaszamy.
OdpowiedzUsuńJa też chcę
OdpowiedzUsuńJadzia
UsuńCo było w Mylnej, powinno zostać w Mylnej ;)
OdpowiedzUsuńAle to było takie... Urocze:)
UsuńJak już zostaliśmy emerytami to mamy 50% zniżki
OdpowiedzUsuńNiestety, zniżka emerytka nie obowiązuje :)
Usuń