19.10 Bieszczady

Wyjazd rano, nocleg i atak:).

Nadszedł długo oczekiwany wtorek. Po weekendzie... tęsknię za górami. Nikt nie zechciał ze mną wyjechać. Ale... Udało mi się namówić Piotrusia. Umówiłem się z nim w Rzeszowie. Jadąc S5 ogarnąłem nocleg. Podróż trochę mi się dłużyła. Zawsze zamawiam noclegi przez Booking. Tym razem też tak zrobiłem. Wyszło mi 195 zł za pokój. Musiałem wziąć dwa, bo kolega stwierdził, że ja tak mocno chrapię, że on nie może spać...
Po dokonaniu i opłaceniu rezerwacji wszedłem na stronę centrum promocji leśnictwa w Mucznem. Ze zdziwieniem zauważyłem, że tam pokój jest aż o 20 zł tańszy. Moje poznańskie serduszko zawyło z bólu. Jak to. Przepłaciłem? Piszę do bookingu. Odzywa się Jagienka:
- Czy cena jest podana na stronie internetowej?
- Tak
- Czy może Pan podać link do strony internetowej?
- Nie teraz. Bo jadę samochodem. Proszę poczekać 3 minuty.
Podaję linka:
- Widzę, że na stronie pokój jest aż o 20 zł tańszy. W takim razie oddamy panu 40 zł. Ok?
- Ok.
No to jest pierwsza pozytywna wiadomość. Zbliżam się do bramek na autostradzie A4 pod Wrocławiem. W niedzielę wieczorem były tu straszne korki. Teraz jest... pusto. Mknę dalej na podkarpacie. W Krakowie zjazd na stację Amic zatankować i dalej na wschód. Doręczyć przesyłkę. O 16 przesyłeczka jest doręczona. Jadę po Piotra i lecimy różową strzałą w Bieszczady. Nie mamy planów. Opracujemy go wieczorem. W Uhercach Mineralnych mina mi zrzedła. Jest tu browar. Dość snobistyczny, ale jednak... Niestety Ursa Maior jest zamknięty. Pracują do 16. Musimy jechać do sklepu z nadzieją, że uda nam się kupić Piwo. Piotrek wypiłby Lecha, ale jeśli ja mam cokolwiek wlać do kufla, to musi to być PIWO. A nie napój piwopodobny. Szukamy sklepiku. Uff. Jest. Piwko na wieczór kupione. Tylko kufli nie ma. A ja nie wypiję pszenicy z butelki. Dojechaliśmy do Mucznego, Na recepcji poprosiliśmy o szkło. Dostaliśmy. Idziemy do naszych pokoi. Piotrkowi się trafiło łóżko małżeńskie. Ja mam dwa pojedyncze :)
Piwko wypijamy w pokoju Piotrka, rozmawiając o żonach, biznesach, pracownikach. Dzwoni Wojtek, że ma rano Berlin. Znowu muszę się zająć pracą. Dwa telefony, temat ogarnięty. Jedzie Berlingo. Idziemy spać. Słychać za oknem wiatr. Czwarta nad ranem budzi mnie telefon... A to zawsze oznacza kłopoty. Z niepokojem odbieram. Dzwoni Berlingo, że stracił przytomność. I nie może jechać do Berlina. Koniec spania. Trzeba załatwić szybko transport. Udało mi się przekonać Lisa. Berlingo wysłał mi sms, że jest w szpitalu :(
Idę na spacer. Zorientować się w metropolii, gdzie jesteśmy.

Metropolia ma 3 domy :) No, może 5. Wydaje się, że jest ciepło. Wracam na śniadanie. Piotrek je jak kura. Dwa ziarenka i ma dość. Proponuje, że jak mam ochotę mogę zjeść jego. Przecież jestem z Poznania. Zjem wszystko. W końcu zapłaciłem. 6 kaw, sok, parówki, kanapki. Przez najbliższe 6 godzin nic nie jem :). W końcu, spakowani, wyruszamy. Startuję w krótkich spodenkach i tshircie. Dochodzimy do punktu poboru haraczu (kasa parku). Musimy zapłacić 16 zł. Podaję banknot. Płatność tylko gotówką. A ja mam 200 zł. I jak łatwo się domyślić, był problem z wydaniem reszty. Ale w końcu agarnęliśmy. Obróciłem się i zobaczyłem stado... młodzieży. Homo sapiens. Na pierwszy rzut oka oceniam, że jak tylko zaczniemy iść pod górkę będzie duże sapiens... Uciekamy przed nimi. W sumie już ich nie zobaczyliśmy. Idziemy na Bukowe Berdo. Mój pierwszy raz... Dochodzimy do niebieskiego szlaku. Czujemy wiatr. Będzie niezła zabawa 

Muszę się ubrać. Długie spodnie, bluza, czapka rękawiczki. Na Grani dmucha. Spotykamy ludzi którzy zawracają. Nie dali rady wyjść. Piotrek jest trochę przerażony:
- Adek, jesteś nienormalny
- Wiem. I jestem z tego powodu dumny
Idziemy dalej... Walczymy z grawitacją i wiatrem. 

To nie wczorajsze piwo. Wieje tak, że nie możemy utrzymać pionu.


Udało mi się utrzymać pion. Tylko dlatego, że oburącz trzymam słupek
Dwóch wariatów na BB. Pada pomysł- idziemy na Krzemień. A później na Tarnicę.
- Piotrek ma kryzys. Marudzi pod nosem, że trzeba było złazić, ale twardo idzie dalej. Na Przełęczy Goprowskiej zaroiło się od ludzi. Na Tarnicy prawie nie wiało. 
Zdjęcie rozwodowe :)- ale jest powyżej 300km od żony, to można... W myśl zasady, żeby życie miało smaczek, raz dziewzynka, raz chłopaczek :)

Wracamy do Mucznego. O 14:45 muszę włączyć laptopa i zastąpić dyspozytora. Na Bukowym Berdzie znowu wieje. Ale czuję się szczęśliwy. Wydmuchany i szczęśliwy.

Dusza śpiewa piosenkę KSU:
Dosyć często rozważam
Co jest warte me życie
Setka zgranych kawałków
Miraż bycia na szczycie
W takich chwilach najczęściej
Ruszam gdzieś w Połoniny
Tam zmęczony wspinaczką
Człowiek staje się inny
Ref. Tam na dole zostało
Wszystko to co cię męczy
Patrząc z góry wokoło
Świat wydaje się lepszy
Uczesane przez wiatry
Gołe szczyty Połonin
Proszą byś po nich poszedł Biesom,
Czadom się skłonił
Z twarzą mokrą od deszczu
Przeziębnięty, zmęczony
Od złych rzeczy na dole Jesteś mgłą oddzielony


Tak. Świat wydaje się piękny. Dziecko wydaje się grzeczne i ułożone, żona wspaniała, praca rewelacyjna. Chce się żyć. Akumulatory porządnie naładowane. Odstawiam Piotrka i wracam do Poznania. A w przyszły weekend Ornak. Namawiam Piotra, żeby wyskoczył na moje urodziny

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

dubaj? plus kutaisi z WDC

Juz po operacji, czas na Hohe Wand 12 sierpnia

24.12 Święta w Alpach?