Masanella

 Po zrobieniu ostatniego szczytu na Mallorce, postanowiłem tu wrócić. I już wiem, że wrócę ponownie. Zawsze wydawało mi się, że na tej zniemczonej wyspie można tylko nudzić się na plaży

 Byłem w błędzie. Aktywności jest tu sporo. Wrócę tu jeszcze na zrobienie całego gr221. 

Tym razem startowałem z Poznania do Warszawki, skąd Ryanairem leciałem do Palmy. Właściwie to już tradycja, że po wylądowaniu odpalam mapy.cz i sprawdzam opcje piesza. Tak. Jestem oszczędny, ale... lubię spacery. Doszliśmy do hotelu. Każdy z nas miał swój pokój. Jako, że pokój Reni był pierwszy, poczekałem aż wejdzie do środka. Otworzyła i zamarła. W pokoju była... gola dupa. Ale najgorsze, że przytwierdzona do właściciela, który zerwał się z łóżka. Głupia pobudka.. Zeszliśmy do recepcji. Ale najpierw sprawdziliśmy, czy... mój pokój jest pusty. Na szczęście był wolny. Zeszliśmy do recepcji. Gość przepraszał, że dopiero tydzień pracuje. Zmienił pokój. Wjechaliśmy znowu na 5te piętro. Tym razem pokój nie dał się otworzyć. Zjechaliśmy ponownie do recepcji. Żebyśmy nie musieli ponownie schodzić, gdyby coś poszło nie tak jak trzeba,  został nam przydzielony "opiekun". Udało się. Poszliśmy spać. Rano, o 8 śniadanie... dobrze, że tak późno, przynajmniej odeśpimy nocne przygody. Śniadanie, jak na hiszpańskie standardy, bardzo dobre. Rozbudowane. Martwiłem się, że będziemy głodować. Po zjedzeniu, w mojej głowie skrystalizował się plan. Jedziemy na drugi co do wielkości szczyt Majorki- Pico de Massanella. Dlaczego nie na pierwszy? Bo pierwszy jest nie do zdobycia- stacjonje tam wojsko. Tak jak na Olimpie


 Jako, że moja kreatywność to zawsze plus 5 procent do poprzedniego dnia, wymyśliłem, że wypożyczymy skutery. Renia zaoponowała, że wystarczy jeden. Wzięliśmy 125. I ruszamy przez całą wyspę. 

Zdawało mi się, że to będzie kilkuminutowy spacerek. Tymczasem.... zakochałem się. Ale, po kolei. Jestem przyzwyczajony do wiatru. Jazda skuterem, to dla mnie chleb powszedni. Słońce, deszcz, lato zima. Każda część mojego ciała potrafi być przewiana. I tego nie przewidziałem, że choć mi będzie ciepło, to dla osoby nieprzyzwyczajonej, będzie zimno.Nawróciłem się w lidlu. Kupiłem... worki na śmieci. To był genialny pomysł, bo po zejściu ze szlaku, sam założyłem worek na siebie.

Modne są teraz plastiki, więc kto wie, może zapoczątkowaliśmy nową modę. Worki są genialne :) nie przepuszczają wiatru, więc robi sie cieplej. Zbliżamy się do gór.

 Moje przekonanie, że szczyt o wysokości 1400metrów, to spacerek po pijaku powoli przygasa. Wbijamy się skuterkiem pod górkę. Mam wrażenie, że zaraz dojedziemy na sam szczyt. Planuję zacząć szlak 221 za Lluc. I tu kolejna zaleta jednośladu- parkujemy bezproblemowo przy samej ścieżce Choć początkowo szlak wydaje się przyjemny, ale łatwy,  emerycki, to szybko przekonujemy się, że da nam popalić. Śnieżnik, który jest wyższy, to spacer po łące. Widoki zapierają dech w piersiach.

Może trzeba się przenieść tu na dłużej. 
I zacząć żyć jak tubylcy? Ze spokojem (i pieniędzmi)...

Wiem, że z głodu nie umrzemy- jedzenie jest na wyciągnięcie dłoni. Ku mojemu zdziwieniu, spotykamy kilku piechurów.
Szlak jest dobrze oznakowany, chyba nie da się zgubić. 


Dochodzimy pod szczyt. Nie da się wejść pionowo w górę. Trzeba obejść. Idę troszkę z niepokojem. Jak to. Mały cycek, a ja nie wejdę? Wrrrrrr. Ale nie poddajemy się. Wsopierając się nawzajem idziemy dalej. Majorka. Plaża, wino, panienki. Tak mi się kojarzyła wyspa. A my tutaj znależliśmy orlą perć. Jest jak w bajce. Czuję sie szczęśliwy

Trzeba rękoma przytrzymać się skał, żeby nie spaść. Kamienie mają super przyczepność. Nawet chora noga daje radę. Zresztą, nawet gdybym miał się teraz czołgać, zdobędę szczyt. Nie ma powrotu bez zdobycia. Nie z moją miłością do szczytowania. 
Czasami trzeba się zastanowić, którędy się wspinać Ale dążymy do celu. Ułatwieniem są kopczyki z kamieni. Dochodzimy do szczytu
1364 metry. Niby nic. A jednak przygoda. Radość. Spełnienie. Już tylko powrót. Ostatnie spojrzenie na rzeczywistość
Cel zdobyty. Jutro zwiedzamy wyspę z przewodnikiem. Z pewnością nic już na mnie nie zrobi takiego wrażenia.

Znaleźliśmy resztkę śniegu. Szok. Śnieg w tym upale
Ostatnie spojrzenie na Puig de Major


Cudowna plaża, w cieniu...

Malownicza droga węża.

Może ktoś z Was, Drodzy Przyjaciele, zechce wrócić tu ze mną i zrobić cały szlak GR221 (137km).

Ostrzegam, że Wasze wyobrażenie o Majorce się zmieni. I to bardzo.

Z Palmy poleciałem do Porto, skąd z powodu strajków, wracałem przez Malpensę i Bergamo. Kolejny cel- trzy szczyty w alpach bergamskich. Wszystkie powyżej 3ch tysięcy

10 maja w Reha mam pierwszą (właściwie 3cią) operację. 3majcie kciuki. Ale zanim to nastąpi, 8 maja zamierzam zdobyć Punta La Marmora w Gennargentu. 
No i zapraszam wszystkich na swoje urodziny.







Komentarze

Popularne posty z tego bloga

dubaj? plus kutaisi z WDC

Juz po operacji, czas na Hohe Wand 12 sierpnia

24.12 Święta w Alpach?