43 urodziny. Teide. Hiszpania. Teneryfa


Sobota rano. Wstałem, spakowałem się, zamówiłem ubera. Przyjechał po 3ch minutach. Jak zawsze, gdy się nie spieszę, wszystko idzie błyskawicznie. Dojechałem na lotnisko już godzinę przed odlotem. Nie lubię czekać. Czarna rozpacz mnie ogarnia, bo nie mam rogali. Nigdzie nie ma. To może być smutne swieto... bez słodyczy... Samolot lufy wystartował z pół godzinnym opóźnieniem. Od czasu feralnego rejsu do milano nie mam problemów ze spaniem w samolocie, więc zasnąłem. Po wylądowaniu w Munchen lufa napisała, że przeprasza, ale z powodu opóźnienia nie zdążymy się przesiąść. No cóż. Przecież to nie mój problem tylko ich. Niestety, wyrobiliśmy się. Lecimy do Madrid. Łezka wzruszenia: na tym lotnisku pierwszy raz w życiu lądowałem samolotem iberii z Berlina. Pierwszy Lot w życiu... Na lotnisku musimy zmienić terminal z 2 na czwarty. Mamy zbyt duzo czasu... nudzę się.. Po wylądowaniu na Teneryfie ogarnęliśmy auto z lokalnej wypożyczalni. Kosztowało nas 150euro na 4 dni

Razem z Gosia zrobiliśmy zakupy i odebraliśmy Renie z lotniska. Wyruszyliśmy w stronę hotelu. Podejrzewam, że Renia jest prawdziwym facetem, gdyż jest głodna i wściekła. A przecież głodny faxet to wściekły facet. Dojechaliśmy pod hotel i poszliśmy na plażę. Ocean wspaniałe faluje. Szkoda, że nie jestem w pełni sił... Po zameldowaniu w pokoju wypiliśmy wino

Renia uratowala dzien. Jest najlepsza pod sloncem!!! Zdobyła w warszawce rogale!!! I swieto jest uratowane :) I poszliśmy spać. Dziewczyny dostały wspólne małżeńskie łóżko, ja pojedyncze. W nocy było strasznie gorąco, bo klima nie działa. Jak się okazało, klimatyzacja jest wyłączona, bo dla tubylców 22 stopnie to zima... 4 gwiazdkowy hotel. Żenada... 

Rano zjedliśmy śniadanie I wyruszyliśmy zwiedzać. W drodze na punkt widokowy Mirador de Mosca skręciłem w boczna uliczkę. Czas na treking

Tam jest Teide. Tam mieliśmy iść. Tylko nogą nie pozwala, więc pozostaje plazing i łażenie po prostych drogach

Postanowiłem opalić się więc zdjąłem koszulkę. Próbuję na to samo namówić dziewczyny, ale są oporne...

Upał jest masakryczny. A mamy listopad...

zdobyliśmy pierwszy szczyt. Cruz de gala. Mamy widok na Ocean i wulkan. Wracamy do auta. Sam szczyt... hm...

W tle widać wulkan...

Oczywiście moja ulanska fantazja skierowała nas na boczne drogi

Z głodu nie zginiemy, są jaszczurki

Z drugiej strony widok na ocean

Dzielnie idziemy po kamieniach...Głodek mnie chwyta...

Dotarliśmy do punktu widokowego Mirador de Masca. Ściany robią wrażenie. Jednak wyspy kanaryjskie na polska zimę to dobry pomysł...

Zjechaliśmy troszkę niżej, by nadal podziwiać to miejsce. niestety, tutaj nasza wycieczka się zakończyła. Dałem się podejść jak dziecko. Zaparkowałem samochód. Wysiedliśmy. Do naszego pojazdu zbliżył się ciapaty. Jego auto było przed naszym, co dodatkowo uśpiło moja czujność. Ciapaty chwycił zamek drzwi. Więc gdy kliknąłem na pilocie zamykanie, auto się nie zamknelo. My poszliśmy zwiedzać, tymczasem on nas okradł...
Pojechaliśmy złożyć zawiadomienie na policję. Zmarnowaliśmy czas. Mamy nadzieję, że złodziej trafi za kratki. Podaliśmy numer rejestracyjny samochodu, którym się poruszał...
Wieczorem, w świetle gwiazd weszliśmy do oceanu... Woda jest ciepła i przyjemna, fala dość niewielka. Plaża ma czarny piasek. Początkowo przejmowałem się, że czarny piasek będzie brudny i nieprzyjemny, ale to tyłki moje wyobrażenie. Piasek okazał się czysty i przyjemny. Tylko plaża Jardin troskę kamienista.
Nastał 13 listopada. Idziemy do zoo. Powie ktoś, że zoo jest też w Poznaniu? Hm... tak może powiedzieć ktoś, kto nie zwiedza. Czym się różni ten ogród zoologiczny od tych w Poznaniu,  Lisboa, czy Madrid? 
Pierwszy raz byłem zmoczony przez tresowana orkę. Warto tu przyjść i wydać 42 euroGoryl nie miał ochoty na kontakt, nie miał ochoty się ruszyć. Ma czas. A my, Europejczycy mamy zegarki. W ogrodzie jest sporo zbiorników wodnych. W pingwinarium [czy jest takie slowo] widziałem pracę dla siebie. Sprzątacz powierzchni podwodnych. Płetwonurek szorujący kamienie z pewnością ma dodatki za pracę w ciężkich warunkach. Spośród setek pingwinów jeden prowadził walkę z nim. Rzucał mu się na głowę, stałe atakował. Podziwiałem gościa za cierpliwość. Gdyby mnie tak drób atakował, pewnie skończyłby na talerzu...
W ogrodzie jest tez miejsce na rośliny. Las afrykański, liany... jest klimat. Po zakończonym spacerze wsiedliśmy w samochód I pojechaliśmy na punkt widokowy pod Teide. Podziwiam moja nawigację za jej ulanska fantazje. Jeszcze nigdy nie jechałem tak długo na pierwszym biegu. Miałem wrażenie, że auto oderwie się od asfaltu i przekoziolkuje w dół. Jechaliśmy prawie pionowo.Widok na Teide z wysokości okolob2100m n.p.m.
Jadąc w dół, zobaczyłem... pustynie. Zatrzymałem się, by zobaczyć piasek. Z bliska są to kamyki. Przyjrzałem się trasie jaka zrobię w przyszłym roku. Już mam plan opracowany...
Pomału kończy się przygoda...jedziemy pod hotel I idziemy do wody. Tym razem Ocean jest mniej spokojny. Raz fala wyrzuciła mnie na brzeg, raz poczułem się jak gacie w pralce. Nie wiedziałem, gdzie góra, gdzie dół...Po kilkuminutowej walce wyszliśmy z wody. Naszła mnie refleksja: jestem z dwiema dziewczynami, a ani razu nie byliśmy na plaży w dzień.
Ostatni dzień. Gosi budzik obudził nas chwilenpo 5tej. Nie będę komentował, co sobie wtedy myślałem... 
Wraz z Gocha poszliśmy popływać. Kolejny raz Ocean mnie przemielił. 
Wróciliśmy do hotelu, szybki prysznic, pakowanko i wyruszyliśmy na lotnisko. Iberia zmieniła loty. Renia wyruszyła o 10.05, my 11.20. Sensu to nie ma za grosz. Gdzieś moje szare komórki nie zadziałały, przy akceptacji zmian.
Jak wiadomo, nie można wnosić napojów do samotu. A mamy spory zapas. Jako poznaniak, nie mogłem pozwolić na marnotrastwo i wylanie. Wypiłem wszystko. Wydawało mi się, że wystarczy iść do toalety na lotnisko... nie przy takiej ilości. Wysiedziałem godzinę, i musiałem zerwać się do samolotowego WC:d. Wiem, że pęcherz działa:)
Najbliższy planowy wypad: Malaga na początku grudnia. Prawdopodobnie tydzień wcześniej będę miał operacje...

Co robi mądry Adi, jak ma czas na przesiadkę?? Leci przywitać się z Madrytem. W końcu trzy godziny czasu to bardzo bardzo dużo...

Kto leci?

ja.

renia

gosia

Komentarze

  1. Ja chętna na takie świętowanie urodzin :-) (Justyna K)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wstępnie pamiętaj o nas,daj znać jak będziesz załatwiać bilety... V.T.T.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lekarz powiedział, że w góry dopiero na wiosnę mogę...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

dubaj? plus kutaisi z WDC

Juz po operacji, czas na Hohe Wand 12 sierpnia

24.12 Święta w Alpach?