30,09 zobaczyć i zakochać sie w Kazbeku
Nie, nie wybieram się na szczyt.
Mały treking i oglądanie z dołu. Może wejście do AltiHut, z pewnością nie wyżej. No i Cminda Sameba, Vedza Mineral Water itp :)
Startujemy we wtorek 30,09, wracamy w sobotę rano 4,10
1. ja
2. Renia
Z Kutaisi jedziemy do Stepncminda, gdzie śpimy w Alpenhaus Kazbegi 3 noce. a 3.10 jedziemy do hotelu Georgian.
Po wylądowaniu w Gruzji i odprawie paszportowej znalazlem kartke ze swoim imieniem i nazwiskiem. Mial być też czlowiek z wypożyczalni, ale go nie było. Przykleiłem dumnie kartkę do piersi i zacząlem go szukać.
Znalezliśmy się, podpisaliśmy umowę i pojechaliśmy autostradą w stronę Tibilisi. Po zjechaniu z autostrady zatrzymaliśmy się by coś zjeść. Ruszyliśmy w stronę granicy z Rosją. Renia prowadziła gorską drogą, w totalnej mgle. Trzymała się blisko armeńskiej ciężarówki, bo inaczej noe widzielibyśmy drogi. Dotarlismy do hotelu chwilę przed 22. Poszliśmy spać. Rano ukazał nam się taki widok z balkonu:Zjedliśmy śniadanie. Wychodzimy z alpen hotelu
i pojechaliśmy na parking pod Cminda Sameba. Jest tu darmowy parking. Stąd idzie się na Kazbek. Oczywiście najpierw odwiedzamy świątynię
W takich okolicznościach przyrody trudno nie mieć uśmiechu na ustach.
Ruszamy w stronę Alihut. Kaukaskie słońce praży.
Robimy wiele przerw. Renia jest osłabiona po ostatniej operacji. Ale dzielnie maszeruje.. ciekawostka, zamiast skał, na 2400 mamy miniaturowe brzozyWidoki jak w Bieszczadach, tylko troszke wyżejRenia zrezygnowala. Puscila mnie samego. Moze ma mnie dosc, moze brak sil. Maszeruje w pojedynkę. Zaczynam wyprzedzac innychZaczyna padać coraz mocniej
Na Kazbeku jest polska misja ratunkowa. W bazie na 3600 wolnotariusze ratują wspinaczy, ktorzy mieli pechaPrzeczekałem potężną ulewę i ruszyłem w dół. Błoto zmusza do stawiania ostrożnych kroków. Widoczność słaba, szlak jest widoczny. Czasem chmury odsłaniają góryZamierzam tu wrócić w przyszłym roku. Z partnerem, ktorym możesz być Ty. Jeśli masz ochotę zdobyć szczyt, możemy razem wyruszyć Doszedłem do samochodu. Renoa czekała na mnie. Spojrzałem, i widzę, że jest cos nie tak.
Gdziekolwiek idę z Renią trzymamy się za rękęGdy tylko puszczę, zaraz nakupi jakiś dupereli, czy nigdy nieużywanych szmatek. Nawet w Monasterze wydała 40 lari. A tylko na chwilę przestałem ją trzymać.
Oczywiscie napilismy sie wody. I potwierdzam, zyjemy. Sklad wody nieznany. Ale czy to wazne? Moze wyrosną nam świecące czułki i nie będziemy musieli używać czołówek...
Przechodzimy przez rózne pieczary. Rzeczywiście w wielu można wygodnie urządzić mieszkanie. Wiatr nie wieje, jest przyjemnie.
Schodzimy tunelem. Dochodzimy do rzeczki i restauracji, zawracamy
Z gory mamy widok na ruinki
Zastanawialiśmy soę, dlaczego kupiliśmy droższe bilety. Zaufaliśmy intuicji i poszliśmy w przeciwnym kierunku niż tłum. Trafiliśmy do winnicy. Droższe bilety oznaczały degustację 4ch win, z przegryzką sera , daktyli i nieokreślonego czegoś. Mieliśmy farta, bo było kameralnie. Tylko my i prezenter :)
Ze skalnego miasta udaliśmy się do twierdzy Gori. Renia zaczęła pomstować, że ciągle ma schody... że też wieki temu noe wpadli, by windy pobudować. Oczywiście darmowe :p
Z Gori udaliśmy się do gorących źródeł. Dojazd tylko autem terenowym, bo można stracić zawieszenie. Ale dla takich widoków warto...









































Komentarze
Prześlij komentarz