Ktoś chętny?
Śpimy albo w schronisku, albo w Murzasichlu.
Jedziemy albo autem, albo pociagiem.
Mnich? Czubryna?
Albo emerycko orla
Albo i to i to
Dwa tygodnie temu była Chorwacja
Ruszam pociągiem. Dlaczego? Proste:
Samochód 1200zł. Plus 40 zł za autostrady, to daje 1240 zł.
pociąg 200zł, wynajęcie samochodu w Krakowie 130zł, paliwo 100. Czyli 430. Róznicę widać gołym okiem. A dodatkowo oszczędzam czas. W pociągu mogę i spać i czytać, lub pisać (historię opisuję w pociągu).
Startuję z domu. Na jak dojadę sprawdzam optymalne połączenie, czas na ewentualne korki, 4 minuty zapasu. Idealnie. Spytacie, co by się stało, gdyby tramwaj miał większe opóżnienie? Proste, wysyłam intencję z prośbą o opóżnienie pociągu. Zawsze działa. Albo prawie... Wchodzę do pociągu, znajduję swój przedział. Jedna z osób informuje, że w przedziale jedzie dziewczyna z psem. Pyta, czy lubię psy. Odpowiadam bez zaǰaknięcia: nie wiem, nigdy jeszcze nie jadłem psa. Wszyscy zaczęli się śmiać, lody puściły i w miłej atmosferze pojechaliśmy w stronę przemyśla. Pociąg miał opóżnienie 40 min. A to oznacza 40 min mniej snu. Zameldowałem Pani Marii, że jadę i będę koło 22. Po dotarciu do Murzasichla poszedłem spać. Rano obudziłem się w fatalnym stanie. Wszystko mnie boli, nie mam siły, ani ochoty się ruszyć. Podejmuję decyzję, że zostaję w łózku. 5 minut póżniej jestem w samochodzie. Brakuje mi sił. Ruszam w stronę Kux̌nic, zdaję sobie sprawę, że droga idzie w dół, więc z Brzezin przez psią trawkę będzie mniejsze przewyższenie, choć droga dłuższa. W Brzezinach parking płatny, tylko gotówką. Brakuje mi 5 zł. Zawracam do Kux̌nic. Tu parkuję za 30 zł i ruszam w stronę Murowańca. Pogoda dopisuje.

Idę przez Boczań
Omijam schronisko. Ruszam w stronę Czarnego Stawu. Przy słynnym kamieniu dzwoni klient, mówi:wykrakał pan. Mam pilny kurs do Monachium. Taki los pracownika
Błyskawicy Tracę półtora godziny, by zorganizować transport. Mam wrażenie, że wszyscy są na kacu i czują się tak jak ja. Tylko, ze ja nic nie piłem... w końcu Miś rusza moim sharanem, a ja maszeruję dalej. Wysępiłem od jednego człowieka apap. Może pomoże na mój beznadziejny stan. A może zadziała efekt placebo. Dochodzę do czarnego stawu
Nabieram wody do bukłaka i ruszam na Zawrat. Choć jutro kest czerwiec, śniegu jest dużo. Ale jest przyjemny, więc łatwo sie wchodzi
Z zawratu ruszyłem na orlą perć. W planach mam dojść do koziej przełęczy i zejść żółtym szlakiem. Choć z radośćìa bym przywitał deszcz, który pozwoliby z czystym sumieniem już teraz skrócić drogę i zejść z powrotem. Nie pada, więc maszeruję w stronę koziej przełęczy
Łańcuchy częściowo są pod śniegiem. Trochę żałuję, że nie mam przy sobie liny. Zakładam raki i wędruję dalej
Lubię pokonywać te grań.
Są miejsca bez śniegu
Zawsze zastanawiam się ile ten kamień jeszcze wytrzyma. A stoi tak już długi czas
Dochodzę do słynnej drabinki, odnowionej przez tpn.
Noe ma efektu. Kak tu ostatnio byłem, była przerdzewiała i cała sie 'rylotała'. Teraz jest stabilna.
Zszedłem do przełęczy. Miałem iść do Murowańca, ale ciągnie mnie dalej. Więc dzwonię do partnerki i proszę ją, bu sprawdziła czasówke do granatow. Podaje, że trzy godziny, to zaproszenie do dalszej wędrówki. Idę na Kozi wierch.
Widoki zapierają dech w piersiach, a może to rozrzedzone powietrze i zmniejszona ilość tlenu? Kocham góry. Kocham Renię. I jedno i drugie potrzebne mi jest do życia.
Zaczyna mnie chwytac skurcz w lewej nodze. Rozmasowuję ją i grożę, że walnę ją kamieniem. Grox̌ba pomaga.
Ostatni kamień przed szczytem zrywa się ulewa. Trwa 3 minuty. Za późno wysłałem intencję. Jednakże niezwłocznie chmury ustępują. Na zdjęciu moja morda na najwyzszym całkowicie polskim szczycie. Chwilę póxniej zdjąłem pelerynę. W sumie nie przydała się.
Pojawiła się tęcza. A ja ruszam w stronę żlebu kulczyńskiego. Zastanawiam się, czy jest tam legalne zejście?
W pewnym momencie śnieg osunął się. Zareagowałem z radością. Najpierw, że lecę, a poźniej prawidłowo istawiłem się do wychamowania. Idę dalej do Buczynowej strażnicy. Szlak prowadzi ostro w dół. Podjąłem decyzję, że wycofuję się i nie idę dalej do Granatów. I przestaję zastanawiać się, czy kest szlak. Jest. Czarny. Dziękivtemu, że jest śnieg, zejście jest prostsze. Ale kest też niespodIanka. Wodospad lejący się na łańcuch
Jakoś pokonałem trudność.
Dochodzę do Koziej dolinki. Nie widać kóz.
Czarny staw, i piękne niebo żegnają moją przygode. Ide pozbawiony sił. Nie wiem, czy dojdę.
Doszedłem... odpaliłem auto i pojechałem na kolację, szybki prysznic i zasnąłem. Nawet nie miałem siły powiedzoeć dobranoc ukochanej.
W niedzielę obudziłem się jak zawsze o 5.52. Jednak, po wczorajszej wyrypie, stwierdziłem, że zostaję w łożku. To weekendowy wyjazd, a nie obóz przetrwania. Pospałem jeszcze dwie godziny. Chciałem rozliczyć sie z gospodynią, ale kej nie było. Spakowałem się, i stwierdziłem, ze rozliczymy się następnym razem. Wyposażony w 5 parówek i dwa litry wody ruszyłem w stronę małej łaki. Zapłaciłem za parking (prywatny) 15zł, i ruszyłem w stronę bramek tpn. Tu zapłaciłem 11 zł. Szkoda,że tpn mie wpółpracuje już ze skycashem. Wygodnie kupowałem bilety przrz apkę... doszedłem do rozdroża. Prosto na Małałączniaka, w lewo na przełecz pod kopą. Skręcam na Wielką Polanę Małołacką. Dochodze do scieżki nad reglami, gdzie zatrzymuję się na mały posiłek. Mały, bo nic nie dokupiłem.

Pogoda zacna. Kest ciepło, i sucho. Choć szlak jest potwornie śliski. Bardzo uważnie stawiam nogi. Idę znacznie szybciej, niż przewiduje sLakowskaz, dlatego po dotarciu na przełecz pod kopą, skręcam w prawo. Obliczam, ze na styk, ale dojde do auta na czas. W tle widać Giewont. Najwyższy szczyt całkowicie polski w Tatrach Zachodnich. Dziś jednak na niego nie wszedłem. Byłem już wielokrotnie...
Zatrzymałem dwójkę turystów, z prośba o uwiecznienie mojej mordy na tle Giewontu. Nie chcieli zrobić fotki bezinteresownie. Zgodzili się zrobić zdjęcie pod warunkiem, że i ja im zrobię. Zgodziłem się, dlatego poniżej załaczam fotkę, na której kest dowód, że jesyem na grani. Oczywiście w krótkich portkach, i krótkim rękawku. Długich spodni, ani bluzy nie brałem. .. wysłałem intencję, by były mi zbędne.
Dotarłem do Kopy. Poprosiłem o fotkę, tym razem zrobiono ką bezinteresownie :)
Idę dalej ma Małołączniaka, stąd albo mogę zejść do Przysłupa, albo przez Krzesanicę na Ciemniaka. I choć to tylko 45 min, odpuszczam Czerwone Wierchy i schodzę.
Szlak jest pełen jedzenia:). Choć nie ma lidla ani biedronki, można upolować mięsko
Ścieżka malowniczo prowadzi w dół. Po drodze mijam łącznie 4 osoby. Więc jeśli ktoś, tak jak ja, chce iść w ciszy i spokoju, polecam niebieski szlak...
Dochodzę do krótkiego odcinka z łańcuchami
Schodzę do auta, 80 minut szybciej, niż wskazywał szlakowskaz. Od jutra zaczynam ćwiczyć kondycję. 18.06 lecę w alpy
Włoskie więc od jutra chodzę do pracy z plecakiem. A póżniej dołożę ciężarki na nogi. Strasznie się spociłem. Ale jesstem zadowolony z wycieczki. Zadzwoniłem do P. Marii, że wpadnę na kawę. Po drodze zatrzymałem się u Studniara na grilowanego pstrąga i frytki. Czas, przy stole szybko uciekał, po godzinie pożegnałem się i ruszyłem w stronę krakowa. Zatankowałem za 100zł, umyłem za 5, i odstawìłem samochód na parking nad dworcem pkp. Mam 56 minut do pociągu. Zakładam plecak, i maszeruję oddać głos. W mojej komisji w Poznaniu jest 5 stanowisk, z czego jedna dla osob dopisanych. Tutaj były 4 stanowiska, z czego aż polowa dla dopisanych :). Obyło sie bez kolejek. Szybko oddałem głos.
Po spełnieniu obowiązku ruszyłem na Rynek, a póżniej na pociąg do Poznania. Niby bezpośredni, a portal pasażera podaje, że jest przesiadka. Tak naprawdę mój wagon jest przepinany do innego pociągu...
Do zobaczenia na szlaku!!!
P.s. w onecie przeczytałem:
Pierwszymi zaletami trekkingu, na których należy się skupić, są zalety czysto fizyczne, czyli to, co górski trekking robi dla naszego ciała. "Wędrówki piesze to niesamowity sposób na wyjście na zewnątrz i odkrywanie, ponowne odnalezienie uczuć zachwytu i podziwu oraz czerpanie niezliczonych korzyści, takich jak zmniejszenie lęku i depresji oraz zmniejszone ryzyko chorób serca, nadciśnienia, cukrzycy i otyłości" — mówi Alyson Chun, zastępca dyrektora programów Adventure Sports and Recreation Adventure na Uniwersytecie Stanforda.
Na szczycie fizycznych zalet górskich wędrówek jest polepszenie zdrowia układu sercowo-naczyniowego oraz od oddechowego, które wynika między innymi ze wzmocnienia tkanki płucnej i mięśnia sercowego. To, co zabawnie nazywamy podczas męczącego podejścia "wypluwaniem płuc", jest idealnym treningiem, by zwiększyć ich objętość.
Jedno z badań wykazało, że górskie wędrówki poprawiają poziom cholesterolu poprzez normalizację lipidów i lipoprotein we krwi. To one właśnie są odpowiedzialne za usuwanie nadmiaru cholesterolu. Inne badania wykazały, że długie, piesze wędrówki, są skuteczne w zmniejszaniu ryzyka powstawania chorób serca, rozwoju raka oraz poprawiają długowieczność.
Jedną z najbardziej niedocenianych zalet trekingu na ludzkie ciało jest wpływ tej aktywności na zmniejszenie masy ciała. Piesze wycieczki pozwalają spalić nawet czterokrotnie więcej nadmiarowych kalorii niż ćwiczenia w pomieszczeniu.
Górski trekking, w zależności od intensywności marszu, pozwala spalić 400 do 550 kcal na godzinę, co oznacza, że cztero — pięciogodzinna, intensywna wędrówka, może pomóc spalić nawet 2500 kcal. Dla porównania – przebiegnięcie maratonu powolnym tempem to około 3000 spalonych kcal (oczywiście, zależy to od masy ciała oraz stopnia wytrenowania). Posługując się jeszcze innym porównaniem – wejście i zejście z Babiej Góry potrafi pomóc nam spalić tyle samo kalorii, co przebiegnięty powolnym tempem maraton
Joel Martin, kinezjolog i profesor nadzwyczajny w College of Education and Human Development na George Mason University mówi, że długie wędrówki poprawiają w zwiększeniu gęstości kości i zmniejszają ryzyko osteoporozy. Angażują także wiele grup mięśniowych, a dodatkowo – omijanie przeszkód terenowych, skał, częste zmiany poziomu nachylenia szlaku poprawiają równowagę, postawę i koordynację.
Udowodniono, że wpływ górskich wędrówek na nasz umysł jest wcale nie mniejszy, niż na nasze ciała. Jednym z zaskakujących wyników badań było wykazanie, że piesze wędrówki, trwające zaledwie 30 minut, zmniejszają poziom hormonu stresu, kortyzolu, nawet o 28%. Aktywność fizyczna może łagodzić lęk i depresję, poprawiać funkcje poznawcze, pamięć i umiejętność rozwiązywania problemów.
Podczas górskich wędrówek płaty czołowe mózgu muszą nieustannie zwracać uwagę i przetwarzać zmieniające się pole widzenia, identyfikować zagrożenia, przeciwdziałać potknięciom i poślizgnięciom, co na dłuższą metę wpływa na zwiększenie neuroplastyczności mózgu.
Komentarze
Prześlij komentarz