wielkanoc 2025 w Tatrach
Wyjazd w czwartek, kolo poludnia. Nocleg w Murzasichlu, powrot we wtorek rano. W planach Rezurekcja u Dominikanow, a reszta, pelen spontan.
W wielu miejscach nie ma śniegu.
Wyobraźcie sobie, że te zdjęcia (powyżej) przedstawiają... to samo. Tylko drugie jest 400 metrów niżej zrobione.
Dziś się lenię... i od dziś przestaję być abstynentem. Jedziemy wymoczyć się
Na basenie prawie utopiłem sie ze śmiechu. Dzisiejsze dzieci, pokolenie cyfrowe. Jeremi spytał o godzinę. Pokazałem mu zegarek casio. ze wskazówkami. Puknął dwa razy w szkiełko i zdziwił się, że nie zmienił sie wyświetlacz i nadal są wskazówki...
Kto chetny?
Pojechałem sam. Skuterem. Ale... było trudno
W czwartek rano pojechalem motorkiem do Berlina (z paczka). Miałem spory zapas czasu, by doręczyć przesyłkę na czas. Tuż przed skrzyżowaniem autostrad skuter sie zepsuł, prawdopodobnie zatarty silnik. Nie mogę go zostawić, nie mogę go prowadzić. Wzywam pomoc z klubu adac. Szwaby pracuja od 8, wiec na dyzurze sie nie spiesza. Czekam i się irytuję, a czas ucieka. Laweta przyjechala po 90 min. Odstawila mnie pod sklep w Schonefeld, gdzie porzucilem skuter. Odpalam Uber, Bolt, Free now, wszystkie taksowki zajete. Pozostaje komunikacja miejska. Odpalam apke, ustawiam, by prowadzila mnie na miejsce. Google wywiodlo mnie na zly przystanek, pojechalem w druga strone, patrze, ze spoznie sie 30 min. Opracowuje plan alternatywny, z pociagu przesiadam sie na hulajnoge elektryczna. Doreczam przesylke idealnie w ostatniej sekundzie... problem mam z pojazdem, bo nie moge pozostawic hulajnogi tu, gdzie jestem, musze wjecjac na specjalny parking. Odstawiłem, teraz tylko dostać sie do Polski. Wchodze na strone intercity, wszystkie bilety do polski wyprzrdane. flixbus, tez nie ma miejsc. Ogarniam inny transport samochodowy do kraju (polaczenie kolejowe do kostrzyna w remoncie). Korki w 3 dupy. Zamiast 3ch godzin jade 8.. Mialem kolo poludnia wyjechac na wakacje, a dopiero po 15 dotarłem do Poznania. Jakby tego bylo mało, jeszcze raz jadę z przesyłķą do Berlina, tym razem samochodem. Przesyłka ma być doręczona dopiero rano, między 7 a 9. Dojechałem o 22, pytam odbiorcę, czy przyjmie przesyłkę, czy mam czekac do rana. Przyjął. Wracam do domu, zbyt zmęczony, by jechać w trasę. Plan mam, by odespać. Pierwszy telefon, od klientki: jest 6.20, a kierowca miał być po 6, a go nie ma. Tłumacze, ze po 6, to nie punkt 6, i że za chwilę będzie. Zasypiam, budzi mnie kolejny. Panie błyskawica, będę ze skuterem za godzinę.(laweciarz, jadący z Berlina) Wstaję, już nie zasnę. Jadę do biura, ogarniam parę rzeczy, naprawiam telefon (pęknięte szkiełko obiektywu), naklejam folię ochronną i... jadę do domu. Szybki prysznic, spakowanie i telefon od dyspozytora: pojedziesz pod żagań?. Tak. Pojadę. Ja wszystko mogę. Wsiadam na skuter, jade odebrać paczkę z Plewisk i ruszam. Jest 13. Paczkę doręczam po 16. Zmęczony ruszam na Wrocław. Bak mam w bzyku malutki, starcza mi na 150km. Muszę kupić inny skuter, szybszy i większy. Ten się nadaje tylko do miasta. Ale jadę. Zaczyna padać deszcz. Zamiast założyć kombinezon, moknę. Gdy robi się zimno, zatrzymuję sie. I choć juz jest za póżno, zakładam kombinezon przeciwdeszczowy. Pod opolem zamknięta autostrada, objazd, straciłem kolejną godzinę. Przed Bieruniem kolejny wypadek, znów droga zamknięta. Tracę nadzieję na dojazd. Spać mi sie chce. Jednak największy kryzys mam w Nowym Targu. Wypijam energetyka, ostatnie 20km, za mną już 800. Dam radę. Dojechałem o 2.30, postanawiam spać do 12. Oczywiście o 10 jestem już na szlaku...
Zaparkowałem skuter (ma strasznie mały schowek, więc wziąłem kask rowerowy, by móc go schować do środka), i ruszyłem do Kuźnic. Jest 9.45 gdy kupuję bilet, za całe 11zł. Dużo, jak na brak darmowych toalet. Ruszam wzdłuż kolejki, czyli przez Myślenickie TurnieSpokojnym spacerkiem docieram do Myślenickich. I tu sie nasuwa ciekawostka. Ide stałym tempem, nie spieszę sie. I obserwuję, że wyprzedzam osoby, które wcześniej mnie wyprzedzały...Docieram do granicy lasu. Tu, teoretycznie powinno mi sie ciężko oddychać. Jako astmatyk powinienem się męczyć. A ja sie tu czuję lepiej.
widać już górną stację kolejki
Szybciutko zdobywam Kasprowy, nie schodze nawet do knajpyI przez Beskid ide w stronę Świnicywidać już górną stację kolejki
W wielu miejscach nie ma śniegu.
Spytałem jednego Czecha, jak ścieżka na szczyt, mówi, ze bez raków, czekana i najlepiej przyjaciela nie da się wejść.
Niestety nie znalazłem tych utrudnień
Jako pierwszy zdobyłem szczyt taternicki. Na drugim wierzchołku widać ludzi. Pójdę do nich granią. Świnica ma dwa szczyty, różniące się wysokością o ok 11 metrów. wysokość 2302, a wybitność 356 m, dlatego jest niezły widok ze szczytu :). Pierwsze wejście nastąpiło w 1867roku. Tutaj też wydarzył się najtragiczniejszy wypadek burzowy. 15 sierpnia 1939 roku z Zawratu 65 osób (harcerze) szło na Świnicę. Przed 16 nadeszła burza. Wycieczka została poprowadzona pod szczytem w stronę przełęczy Świnickiej. Piorun trafił w blok skalny, który runął wraz z lawiną kamienną. Kierownik wycieczki, oraz jeden z uczestników zginęli na miejscu, dwie kolejne osoby odniosły śmiertelne rany. Wybuchła panika, część się rozpierzchła, część została sparaliżowana strachem. oprócz kilku osób, które kierownictwo doprowadziło do Kasprowego, większość odniosła rany. łącznie zginęło 6 osób. To nie jedyne ofiary- Blatona znają pewnie wszyscy po mojej szkole... też skończył swoje życie pod Świnicą. Jest to góra, która najczęściej "przyciąga" ratowników. Częściej niż Rysy
Po zdobyciu komercyjnego szczytu ruszyłem pod prąd, w stronę ZawratuDoszedłem do Zawratua stąd już banalne zejście do Czarnego Stawu.Niestety nie znalazłem tych utrudnień
Jako pierwszy zdobyłem szczyt taternicki. Na drugim wierzchołku widać ludzi. Pójdę do nich granią. Świnica ma dwa szczyty, różniące się wysokością o ok 11 metrów. wysokość 2302, a wybitność 356 m, dlatego jest niezły widok ze szczytu :). Pierwsze wejście nastąpiło w 1867roku. Tutaj też wydarzył się najtragiczniejszy wypadek burzowy. 15 sierpnia 1939 roku z Zawratu 65 osób (harcerze) szło na Świnicę. Przed 16 nadeszła burza. Wycieczka została poprowadzona pod szczytem w stronę przełęczy Świnickiej. Piorun trafił w blok skalny, który runął wraz z lawiną kamienną. Kierownik wycieczki, oraz jeden z uczestników zginęli na miejscu, dwie kolejne osoby odniosły śmiertelne rany. Wybuchła panika, część się rozpierzchła, część została sparaliżowana strachem. oprócz kilku osób, które kierownictwo doprowadziło do Kasprowego, większość odniosła rany. łącznie zginęło 6 osób. To nie jedyne ofiary- Blatona znają pewnie wszyscy po mojej szkole... też skończył swoje życie pod Świnicą. Jest to góra, która najczęściej "przyciąga" ratowników. Częściej niż Rysy
Wyobraźcie sobie, że te zdjęcia (powyżej) przedstawiają... to samo. Tylko drugie jest 400 metrów niżej zrobione.
Doszedłem do Czarnego stawu. Tu kończą się zawsze moje emocje związane ze szczytowaniem. Idę dalej do Kamienia Karłowicza. a tu... swastyka. Dla niewtajemniczonych- jest to słowiański symbol- krzyżyk niespodziany. Symbol szczęścia i pomyślności Często tym symbolem Karłowicz oznaczał nowe szlaki. Zginął tu 8 lutego 1909 porwany lawiną.
Doszedłem do skuterka, pojechałem do Murzasichla. Wziąłem prysznic i... zasnąłem. Zmęczenie dało o sobie znać...
Rano mamy dzień, w którym idziemy na Wiktorówki. Jadę skuterkiem, pod szlakiem spotykam sie z Asią i jej trójką dzieci. Najmłodsza córka wystraszyła wszystkie niedzwiedzie, starszej załączyło sie marudzenie, i tylko syn godnie, bez marudzenia doszedł do SanktuariumPogoda dopisuje. W nagrodę za sprawowanie powiedziałem Jeremiemu, że zabiorę go na termy. Pojechaliśmy do Bukowiny (skuterem::)
Wchodzimy do środka na mszę
Po mszy idziemy na Śniadanko WielkanocnePo śniadaniu poszedłem na szczyt. ęsia Szyjka. Ileż łez i cierpienia kosztowało mnie zdobycie szczytu...Dziś się lenię... i od dziś przestaję być abstynentem. Jedziemy wymoczyć się
Na basenie prawie utopiłem sie ze śmiechu. Dzisiejsze dzieci, pokolenie cyfrowe. Jeremi spytał o godzinę. Pokazałem mu zegarek casio. ze wskazówkami. Puknął dwa razy w szkiełko i zdziwił się, że nie zmienił sie wyświetlacz i nadal są wskazówki...
Dzień trzeci.
Asia podrzuca mnie do Palenicy. Idę w stronę Zawratu
Nie spieszy mi się, idę swoim tempem. Dochodzę do wodospadu
czasami na szlaku jest lód. W stawie napełniam bukłak i idę na ZawratNa Zawracie spotykam parę osób. parę zdjęć dla potomnych
I ruszam dziarsko w stronę Koziego. Poległem niestety po zrobieniu kilkuset metrów. Śnieg osunął mi sie spod nóg. Łańcuch pod śniegiem. Stwierdziłem, że nie będę w pojedynkę ryzykował
Zszedłem do skuterka i zakończyłem przygodę. I tak jestem zadowolony
Nie spieszy mi się, idę swoim tempem. Dochodzę do wodospadu
czasami na szlaku jest lód. W stawie napełniam bukłak i idę na ZawratNa Zawracie spotykam parę osób. parę zdjęć dla potomnych
I ruszam dziarsko w stronę Koziego. Poległem niestety po zrobieniu kilkuset metrów. Śnieg osunął mi sie spod nóg. Łańcuch pod śniegiem. Stwierdziłem, że nie będę w pojedynkę ryzykował
Zszedłem do skuterka i zakończyłem przygodę. I tak jestem zadowolony
Komentarze
Prześlij komentarz