6.12 breslauer hutte
W piątek na fajrant ruszamy do Vent.
Było bajkowo. Następny weekend jedziemy w Tatry
Wchodzimy do Breslauer hutte, może wchodzimy na najbliższy szczyt, śpimy, wcześnie rano schodzimy, atakujemy ferratke, lub dwie i wracamy do kraju.
Tymek ma Plan, kupuje bilet na kolejke i cały dzień zjeżdża na snowboardzie. Na koniec maszeruje do schronu. Rano, dosypia i będzie mnie gonił...
Chetni:
1. Ja
2. Tymek
3.Milan
Koszt, nocleg i przejazd 600zl od osoby
W przeddzień, a właściwie przednoc wyjazdu zadzwonił do mnie Tymek:
-Tate, sprawdziłem właśnie, stok jest nieczynny
-Synek, jest 22...
-wiem, ale dopiero teraz miałem czas
-DOBRANOC
Rano pytam młodego co robimy w związku ze stokiem, odpowiedział, że przecież jedziemy\
Miało nas jechać 6 osób, pojechaliśmy w trzy. Reszta się wykruszyła w ostatniej chwili. Jadąc na skróty, zahaczyłem podwoziem o coś wystającego. Jak się okazało, odpadła pompa webasto. No to wiem coś, o czym nie wiedziałem. Auto ma ogrzewanie postojowe :):) - a właściwie miało. Dojechaliśmy do Vent, zgodnie z planem, czyli rano. Zrobiliśmy długi przepak. Oj, bardzo długi. Chłopaki postanowili wnosić deski snowboardowe, Milan wziął w plecak bigos... Będzie wyżerka...Bardzo potrzebowałem tego wyjazdu. Jest mi przykro, że ludzie się wykruszyli, i nikt mnie nie mógł zastąpić za kierownicą. Jestem zmęczony, ale szczęśliwy. Maszerujemy
Czy można zobaczyć coś nowego w miejscu gdzie jestem setny raz?Coś baśniowego? Owszem. odpowiadam z uśmiechem przypominając sobie szlak z Murowańca do Zakopanego. Wystarczy patrzeć i widzieć. Tym razem dostałem zaproszenie od Alicji, do Krainy CzarówKrólik czmychnął do rury, zastanawiałem się, czy mam udać się za nim? Ale, czy Alpy to nie Kraina Czarów? Zostawiłem więc białego króliczka i pomaszerowałem dalej
Nie pamiętam czasów, gdy było tu tak mało śniegu
Śniegu jest niewiele, więc raki cały czas haczą o kamienie. Milan spojrzał mądrym wzrokiem i powiedział:
Pogoda dopisała, Nie wieje, nie pada, nie ma słońca, jest przyjemny mrozek. Dochodzimy do schroniska, rozpalamy w piecu, robimy bigos.Oczywiście musimy stopić śnieg, by mieć wodę. Nie tylko do mycia, ale również do picia.
Chwilę później jestem już na pryczy i śpię. Chłopaki poszli na śnieg, choć już wyglądali jak zombie.
Nie pamiętam czasów, gdy było tu tak mało śniegu
Śniegu jest niewiele, więc raki cały czas haczą o kamienie. Milan spojrzał mądrym wzrokiem i powiedział:
- Po tym spacerze raki będą takie same jak my z Tymkiem
- co masz na myśli- dopytuję zaskoczony
- będą po prostu tępe
Chwilę później jestem już na pryczy i śpię. Chłopaki poszli na śnieg, choć już wyglądali jak zombie.
Rano pozbieraliśmy sie bardzo wcześnie i zeszliśmy/ zjechaliśmy do samochodu. W nocy padało. I napadało więcej śniegu, niż leżało. Zastanawiam się, czy uda nam się zjechać do Solden, czy droga będzie zamknięta. Jest ok. Jedziemy na ferratkę, choć panowie są bardzo zmęczeni...Niespodzianka. Płot jest zamknięty drutem, jest tabliczka z zaproszeniem... Przechodzimy przez płot. Raz się żyje. Idziemy dróżką, poprzewracane drzewa, głazy leżące. Był niezły obryw skalny, zawracamy. Jedziemy nad wodospad...
Było bajkowo. Następny weekend jedziemy w Tatry
Komentarze
Prześlij komentarz