Wyjazd w najblizszy piątek na fajrant, szczyty zgodnie z listą. Może już w piątek wejście na pierwszy szczyt.
W związku ze zwiększona ilością pracy, zastrzegam sobie prawo do późniejszego wyjazdu, lub odwołania:(
Proponuję skrzyczne zrobić z czołówkami w piatek...
1. Ja
2. Gosia
3. Justyna
Pozostało nam:
17 skrzyczne
18 czupel
19 babia góra
20 lubomir
21 Mogielnica
22 Turbacz
23
24 Wysoka
25 Radziejowa
26. Lackowa
27. Tarnica
28. łysica
Wystartowaliśmy z Poznania że sporym opóźnieniem. Piatek był wyjątkowo ciezki w pracy. Nie było kilku kurierow, zrobiło się zamieszanie. Zamiast wyjechać o 14, ruszyliśmy grubo po 16. Mam dość, najchętniej zasnąłbym i robił nic. Pojechaliśmy zawieźć Szoguna na wakacje do Niepruszewa, pozniej do Wrocławia, po Justyne. W samochodzie powiedziałem Gosu, że była szansa, że zamiast do Szczyrku, pojechałbym do Andory, a właściwie polecial. Gosia spytała, czy to w Turcji... po chwili zreflektowała się, nie, to Ankara. 😀.
We wrocku oczywiście kork, byłem tak zmęczony, że myślałem, że nie dojadę. Kupiłem sobie słodka kofeinę, co dalo mi siły. Po dotarciu na miejsce noclegowe, siły we mnie wstąpiły. Jak zawsze poczułem przyciąganie szczytów. Rano ruszamy na skrzyczne, szlakiem wzdłuż wyciagu
Drozka dość mocno pnie się w górę. Rozstaliśmy się, ja poszedłem na szagę, dziewczyny szlakiem
Szlak wiedzie raz z prawej raz z lewej strony wyciągu.
Po krótkiej przerwie ruszyliśmy dalej, prosto w chmury. W końcu doszliśmy pod szczyt
Po zrobieniu zdjec poszliśmy odwiedzić zabe na
Szczycie. Musiałem przyciągnąć justyne so zdjecia
Zeszliśmy do schroniska. Załapałem się na promocję. Lody po 3 zł. Schodzimy do samochodu...

Czupel
Jedziemy na przelecz przegięcie, skąd Startujemy zielonym szlakiem. Do Magurki szlak pnie się w górę, pozniej, od schroniska idziemy grania
Doszliśmy grania na szczyt widokowy. Widać tylko nas 😀
Schronisko na Magurce z płatna toaletą...
Po zejsciu szlakiem niebieskim, asfaltem doszliśmy do samochodu. Zatrzymaliśmy się w Żywcu i poszliśmy do knajpy... czekam na frytki z sandaczem...
Wyruszyliśmy na ostatni szczyt dzisiejszego dnia. Babia góra. Założyłem długie, dresowe spodnie. Wystartowaliśmy o 16.40, doszliśmy do schroniska Markowe Szczawiny i wypiłem piwko. Gosia zjadła szarlotkę. Z cukrem. Świat się kończy...
Po kilku minutach ruszyliśmy w dalsza tułaczkę
Idziemy przez perć akademicka. Bez świateł, bez stresu, niczym duchy w ciemności. Czołówki zapaliliśmy dopiero na Szczycie, gdyż dynamika zejścia jest dużo woeksza, niż przy wejsciu
Doszliśmy do schroniska, oddałem swoją czołówkę znajomej gosi, która utknęła tu z facetem. Nie mieli światła...
Sam sobie świeciłem telefonem...
Rowno po 5ciu godzinach od Startujemy jesteśmy w samochodzie. Jedziemy spać do Mszany. Zrobiliśmy dziś dość sympatyczny Dystans.
Dziś zjedliśmy śniadanie na kwaterze i jedziemy na przelecz, żeby wejść na LUBOMIR
MOGIELICA
Kolejny szczyt typu długi start. Idziemy po asfalcie przez długi czas, później leśną dróżką, aż dochodzimy na wieżę widokową. Wieje i robi się mało przyjemnie
Po dotarciu na szczyt zaczęło padać. Pogoda podjęła decyzję, że trzeba wracać...
W samochodzie opłaciliśmy podatek od nadziei i szczęścia. Czyli zagraliśmy w lotto. Gosia zrzekła się swojej potencjalnej wygranej- Jeśli wygra, mamy jej kupić kawę, a resztę zachować. Życzę nam, żeby to była najwyższa reszta w historii :):):)
Zrobiliśmy 1100km. Rozliczenie jest w tricouncie
Komentarze
Prześlij komentarz