Tatry czwartek 4 stycznia

Wyjazd w czwartek koło godziny 15. W planach połazić po górkach. Powrot w niedzielę.
1. Adi
2. Renia
3. Tomek
4. Wiola
5. Piotrek
Śpimy dwie noce w Murzasichle. 
W piątek chętni idą do Teatru Witkiewicza na Sławomira Mrozka: Rzeźnia. 
W sobotę wieczorem udajemy się na Słowację. Gdzie śpimy jedna noc i idziemy na ferraty

A wiecie, że parę setek lat temu Tatry były równina??
Na tych ziemiach żyły giganty, większe niż cokolwiek, co żyło na Ziemi. Najzacniejszym był gigant Garłuch, mąż Kopy. Mieli oni trzech synow:
Muran, Krywań, Giewont.
Rok w rok odbywało się swieto plonów, na które zjeżdżali się wszyscy przyjaciele:
Sąsiad, Czerwony Wierch
Wdowa Pyszna z piękna córka Bystra,
Single: Ornak, Kasprowy, bracia Kominy
Mnichowie
Małżeństwo Rysów
Wdowiec Zawrat
Panna Gubałówka
Jak zawsze przy takich imprezach alkohol lal się prosto z wiader, strumieniami. I to nie wódka, czy jabol, ale prawdziwa, 80 procentową sliwowica.
Piękne kobiety tańczyły z pięknymi panami.
Alkohol rozgrzewał. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie uczucia. Trzech synow Garłucha, mocno podlanych sliwowica, zakochało się w pięknej Gubalowce. Trzech mezczyzn, jedna kobieta, to się musiało źle skończyć. Bracia zaczęli okładać się pieśniami, w ruch poszły ciupagi. Pierwszy zginął Giewont. Widząc śmierć ukochanego, najmłodszego syna, ojciec wpadł w rozpacz. A że był potomkiem bóstw słowiańskich, miał magiczna moc. W swojej wściekłości zamienił synow w granity. Jednak to nie ukoilo jego nerwów, więc również przyjaciół zamienił w wysokie góry. Jedynie patrząc na swoją małżonkę chciał się powstrzymać. Jednak Kopa widząc co się stało, sama zmieniła się w górę, a z jej oczu do dziś płynie strumien lez, który daje początek rwącym potokom. Najmłodsza, niewinna dziewica Gubałówka zasnęła, patrząc na wieki na Giewonta, do którego jej serce biło najmocniej. Ona nie stała się skala, jako jedyna pokryła się wiosenna zielenią...

W końcu nadszedł ten dzień. Wsiadłem w różową strzale i pomknąłem do Głogowa, Krakowa i już w komplecie, Dotarliśmy do Murzasichla. Nie będę ściemniał, że serce mi mocniej nie biło. Biło i szybko i mocno. W końcu jadę w swoje ulubione Tatry. Podzieliliśmy się na dwa zespoły, Tomek z Wiola, i my. Silni zdobywcy zaśnieżonego Giewontu. Wyjechaliśmy rano i udaliśmy się na szlak, od strony Małej Łąki. Szlak, który robię najczęściej;) Ale, mam tu jakiś sentyment, magiczne przyciąganie.
Nie wiemy, jak będzie z naszą kondycja, ale idziemy z nadzieją na zdobycie szczytu. 
Wejście od tej strony zima, może nie jest technicznie trudne, ale jest ciężkie. Śnieg, zapadający się śnieg i... Po prostu śnieg, utrudnia nam marszrutę. Czas mamy słaby, ale udaje nam się wejść na szczyt. Czasem szliśmy po bardzo zapadającym się śniegu, czasem po twardym, który też, niespodziewanie potrafił się zapaść. 
Po zejsciu na przełęcz podzieliliśmy się. Ja poszedłem po samochód, reszta zeszła do Kuźniar. Podjechałem po nich, wróciliśmy do Murzsichla, przebraliśmy się ibposzlismy do Witka na rzeżnie Mrozka. Na parkingu zwatpilem, bo teatr wydawał się prawie pusty, a powinny być tłumy. Dopytałem, i sprawa zrobiła się jasna. Dziś na widowni jest tylko 40 widzów. Będzie kameralnie. Dla niewtajemniczonych, sztuka jest o... miejscu sztuki w naturze. Sam, przeżywając spektakl, poczułem się zagubiony w świecie pełnym przemocy, degradacji, fałszu i obłudy. Quo vadis, sztuka przemawiała do mnie...
Na spektakl założyłem adidasy. Nie dlatego, iż uważam, że są ok, ale dlatego, że zapomniałem odpowiedniego obuwia.
W teatrze piłem już darmowe wino, darmowa wódkę, płatne Piwo, a teraz dostałem w foyer darmowa kawę. Przyznam, że jest to miłe. Po spektaklu poszliśmy spać. Następnego dnia, ekipa nie miała na nic ochoty, więc pojechaliśmy na Słowację, nie robiąc żadnej górki. Tam zameldowaliśmy się w hotelu, zjedliśmy obiad i poszliśmy spać, by rano udać się na ferraty.
Tu czekała nas niespodzianka. Pełno i śniegu i narciarzy. Ale twardo ruszyliśmy przez głęboki śnieg w stronę mostka

Niestety śnieg nie pozwolił nam się w pełni bawić. Mogliśmy spuścic line i zjechać na drabke, ale zabrakło chętnych... trudno, następnym razem.
Zjeżdżając z góry, nastąpiła awaria. Auto wróciło na lawecie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

dubaj? plus kutaisi z WDC

Juz po operacji, czas na Hohe Wand 12 sierpnia

24.12 Święta w Alpach?