Giewont 10.04 [kasprowy]

 Start z Krakowa, około 7.30. Powrót do Poznania, po zejściu... zapewne klasycznie, Małąłąką

Osoby:

Ja

Tymek

Justyna

Plan był. Ale plany maja to do siebie, że są elastyczne niczym auta błyskawicy. Nie wyszło tak jak sobie wymyśliłem. Padła idea- Ski. Tymek zamierza wejść na Kasprowy na nartach. My pieszo, przez Myślenickie Turnie. 
Wstaliśmy rano. Zjedliśmy śniadanie w Hiltonie, spakowaliśmy sie i wyruszyliśmy z Krakowa do Zakopanego. Zaparkowałem na Kasprowicza, zapłaciłem daninę (30zł) i ruszyliśmy w stronę Kuźnic (1010m n.p.m). Za każdym razem jak tu jestem wyobrażam sobie transport rudy żelaza drogą pod reglami (drogą  żelazną) do  Doliny Kościeliskiej. Doszliśmy do wypożyczalni. Tymek założył skitury i razem ruszamy w stronę szczytu. Idziemy w stronę Bystrej Polanki. Początkowo młody niesie narty w rękach, gdyż w dolnej partii jest mało śniegu i dużo odkrytych kamieni. Ale szybko się zmienia klimat. Robi się biało. Trochę pada :( lekko wieje. 

Zakladam raki. W normalnej sytuacji wchodziłbym bez nich. Ale noga jest niestabilna. Zrobiło się przyjemnie. Przed Kuźnicami szliśmy w stadzie. W większości nieogary w jeansach, którzy zaliczają wjazd kolejką na szczyt i wrzucają z wagonika zdjęcia na fejsa, myśląc, że są macho. i nalężą do jednej z miliona osób, która rocznie "zdobywa" szczyt. Kolejka powstała przed wojną , chyba w 36 roku. Była to bardzo propagandowa inwestycja, która miała pokazać polską myśl techniczną. Budowa kolejki zwróciła się już przed wojną. Bogu dziękuję, że nie udało się zrealizować innych planów. Dolina Kościeliska miała zostać jeziorem z zaporą wodną, na Ciemniaku miał powstać Hotel, Na świnicę miała prowadzić Kolejka wąskotorowa, a z Koziego wierchu na Miedziane miała jechać kolejka linowa. Zamarła Turnia miała zostać przerobiona na kształt Jabna Pawła II, niczym Giewont na pocztówce z 36 roku na Józefa Piłsudskiego (Wystawa TPN). Na szczęście nie doszło do dewastacji. I zamarła jest nadal zamarłą, a Giewont nie przypomina Marszałka (no chyba, że ktoś pójdzie w tan na krupówkach...). Kiedyś były zabawne ( z dzisiejszego punktu widzenia) tabliczki- Nie strzelać do kozic (a do żon?).
Idę na lekko, bez placaka. Pierwsza zimowa wyprawa od wypadku. Za myślenickimi widoczność drastycznie spada.

                                         

Polaków na szlaku właściwie nie ma. Większość z i tak niewielkiej ilości ludzi to obcokrajowcy. Niektórzy pytają o drogę we mgle. Odpowiadam, by iść step baj step


Przed szczytem zobaczyliśmy... Tymka. zboczył ze szlaku i doszedł do nas. Na szczycie zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie. Młodego poinstruowałem, że ma jechać po łuku w prawo. Wiedziałem, że jest szansa, że wyląduje po drugiej stronie Tatr, ale... Wiem, że nie zginie.
A to nasza trójka na tle najwyżej położonego budynku w Polsce
A jeszcze 80lat temu byłby tu tylko wiatr...POniżej jest knajpa i stacja kolejki. Tam już nie schodziliśmy. Bo i po co?
W drodze do Kuźnic zgubiłem telefon. Na szczęście znalazł go uczynny Ukrainiec, zniósł go do Kuźnic i mi go oddał. Karma wraca. Też kiedyś znalazłem telefon. I też go oddałem :)
Jest sukces. Dotarliśmy do samochodu, w którym Tymek zapuszczał już korzenie (on zjechał w kilka minut). Ruszyliśmy do domu. Czas przejazdu 5 godzin 17 minut :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

dubaj? plus kutaisi z WDC

Juz po operacji, czas na Hohe Wand 12 sierpnia

24.12 Święta w Alpach?