Korona Europy. Cypr. Olimp 1951

 Wylot do Larnaki wizz air z wro10 marca, powrót w poniedziałek

Uczestnicy:

Ja.

Wygląda na to, ze spędzę weekend w zajebistym towarzystwie. Tylko ja i ...ja. Dobrze, przynajmniej nie muszę się przejmować co powiem, sam sobie nie zarzucę, że źle gadam. No i chyba nie obrażę się sam na siebie? Z pewnością nie obrażę się, że coś tu napisze:). 

Obudziłem się planowo. Robię odprawę. Fuuck. Lot jest o 6.40. A mnie się wydawało, że o 6tej. Mogłem jechać pociagiem. Ale, najwidoczniej Los wziął sprawy w swoje ręce i zaplanował za mnie. Mam miejsce 12b. Ki diabeł? W środku??? Buuu, pierwszy raz Los mnie pokarał. Dojechałem na lotnisko, zaparkowałem, idę na samolocik. Zapomniałem, że trzeba brać życie tak jak leci. Zawsze oczekiwać dużo, dostaniesz wtedy więcej. Zdaję się że 12a i 12c zajęło moje niewidzialne ja. Siedzę przy oknie, rząd z przodu ma dwa miejsca. Bo jest tam wyjście awaryjne. Mogę sobie rozłożyć nogi. Cudownie...

Landrynka wiezie (leci?) mnie w nieznane. Widoki zapierają dech w piersi. Lecimy nad Tatrami. Nawet kapitan, bratnią dusza, powiedział, żebyśmy wyjrzeli przez okna, bo widać góry. Na mapach cz patrzyłem nad czym lecimy...
Miałem tyle miejsca, że nawet się zdrzemnalem:) drugi raz w życiu, i drugi raz w landrynce. Pierwszy raz padłem, gdy wracałem z Bergamo do Gdańska...

Samolot podchodzi do ladowania. Zajefajne uczucie. Pas jest tuz kolo morza. Mialem wrazenie, ze wpadniemy do morza :) Wylądowałem. Wiecie, że cypr jest w UE? Wiecie. A Wiecie, że nie jest w schengen???! Ja już wiem. Musiałem się odprawić. Na lotnisku są takie śmieszne automaty, nawet mowia po ludzku. Ale... nie chciały zeskanować ani mojego paszportu, ani dowodu. Kilka nieudanych prób, i napis: zawołaj obsługę:

- Tej, możesz mi pomóc?-pytam celnika.

Podszedł, próbował sam zeskanować, i powiedział, że mam iść do okienka. Pomyślałem, że zaczyna się przygoda. Może mam zakaz odwiedzania Cypru? Może Afrodyta z zazdrości go wydała, a teraz wrzuca mnie do lochu? Pełen i optymizmu (że będzie przygoda, to zawsze cieszy), oraz lekkiego niepokoju (jak oni sobie poradzą, nie znając języka?) Podszedłem do okienka. Podałem i dowod i paszport. Minęła chwilą i poszedłem dalej. Odpaliłem mapę, do hotelu mam mniej niż 5km. Idę pieszo. Po drodze mijam okresowe, słone jeziorka, pełne flamingow. To dobry znak

Fleming są odporne na dźwięk samolotów. Ale helikopter je wystraszyl
Ide do hotelu. Pierwszy raz zarezerwowany przez esky.pl. trochę niepokoju, czy wszystko będzie dobrze. Booking mnie oszukał, straciłem do niego zaufanie. Odwołał mi rezerwacje (!) twierdząc, że powinna kosztować 300euro więcej. Pomimo, że opłaciłem cenę podana na stronie... Na szczęście wszystko było ok. Esky.pl działa:) idę popływać w morzu i coś zjeść. W menu są zdjęcia. Więc zjadłem dziwnie podana rybke

Chyba nie była morska. Wrocilem do hotelu i zarezerwowalem auto. Na dwa dni. Za 70euro. Tym razem kupilem ubezpieczenie, gdyz: kierownica jest po slusznej, prawej stronie, a ruch odbywa sie, prawidlowa, lewa strona. Nie rozumiem dlaczego w pislandii, jak i prawie calej europie, jezdzimy po zlej stronie. Przeciez od zawsze ruch byl lewostronny. Nie wierzysz? Wyobraz sobie, ze jestes rycerzem na koniu. Ja tez. Trzymamy miecz w prawej dloni, zeby na wzajem sciac sobie leb. Ktora strona jedziemy? No wlasnie... Poszedłem spać. Muszę odespać czas pracy...

Plan był taki, żeby iść na wschód słońca. Wczoraj Słońce, skubane, zamiast w morzu, poszło spać za budynkami. Więc logiczne, że o 6.20 powinno wstać w morzu? Nie wiem... zaspałem. Dzisiaj nie wieje. Zjadłem śniadanie (właściwie porządnie się nażarłem, na zapas, żeby... nie kupować obiadu:) I wyruszylem na lotnisko, szukac wypożyczalni Alamo. Jest kilka, ale Alamo nie ma. Chcąc nie chcąc, pytam kogoś o alamo. Mówi, że mam iść na lotnisko. No tak, ale z lotniska, tylko samoloty latają, więc pytam kolejnego człeka, o alamo. Pokazuje mi, żebym wszedł do góry. A do góry rusza bus z napisem rental car alamo. Rzuciłem się do niego, z informacją, że mam rezerwacje. Spytał o imię, adrian: człowieku, dwie godziny na ciebie czekam, mówi. A może mi się tylko wydawało, bo przecież nie mówił po polsku. Przypomina mi kilka razy, że ruch jest left. Pokazuje stacje benzynowa... ok. Mam auto.kierownica jest po prawej....


Pytam o ładowarkę do telefonu. Laden. Pokazuje na gniazdo zapalniczki. Samochód, kijanka nie ma USB, nie ma android auto. Dowiaduje się, że... ładowarkę muszę sobie sam kupić. Moje poznańskie serduszko tego nie jest wstanie wytrzymać. Jade bez ładowarki. Prosto na Olimp. Ponad 100km... samochód jest wyjątkowo prosty, nie ma nawet tempomatu. Gdyby nie silnik od kosiarki, byłoby super. Poznaje greckie litery. Pewnie, gdybym jechał rowerem, znałbym już wszystkie. W ważę wbiłem Olimp. Minąłem parking, i wjechałem pod brytyjska bazę wojskową. Hmmm. Po drodze byl znak stop. Może dla nich oznaczał zakaz wjazdu? Nie wiem... wrocilem na parking, zaparkowałem. I wyruszylem zdobywać kolejny szczyt Korony...

Ścieżka nie jest zbyt wymagająca, mam do pokonania prawie kilometr...
Są resztki śniegu. Ponoć tutaj mieszkańcy wyspy jeżdżą na nartach...
Większość ludzi, to tubylcy w kurtkach zimowych, pytają, czy jest kold. No pewnie, że nie, jest kul. Ale... nie wchodzimy w dyskusje, chyba, że ktoś rozumie napis na mojej koszulce... A i tacy tu są...
Na szczycie widać bazę wojskową, zakaz fotografowania. Jest też wyciąg narciarski. Zamierzam zejść, i dojść do szlaku Artemis. I nim zrobić treking. Wokół szczytu, na wysokości 1850m.npm.
No taaak. Jeśli się poślizgnęła, nogą nie wytrzyma, to kto mnie uratuje? Na zejściu nie ma nikogo. Dopiero przy dolnej stacji kręcą się ludzie. Gdybym był w pełni zdrowy, zejście zajęłoby chwilę. A tak, pełna koncentracja, nogą za nogą. Jakbym nigdy w życiu nie chodził po śniegu... trochę jak tubylcy...
Na szlaku śniegu właściwie nie ma. Słońce świeci i grzeje. W pewnej chwili uświadomiłem sobie, że jest tu coś, czego w pislandii nie ma. Są.... drzewa. A jestem na wysokości 1900m npm!!!
Spotykam niewielu ludzi. A wydawałoby się, że skoro jest sobota, to będzie tlok.. 
Można zrobić też szlak troszkę dłuższy, ale pozostaje na swoim. Zerkam na widoki. Przypomniałem sobie tekst Justyny z alp. Ja pierdole, góry, wszędzie kurwa góry. Tak... wszędzie są gory
Ale... niezbyt wysokie...

Największą atrakcją są bajeczne drzewa...
Wbrew pozorom, Artemis nie jest dobrze oznakowany, a przebieg nie zawsze jest oczywisty. Kilka razy na nawi sprawdzałem, w którą stronę iść. Znalazłem nawet budkę, w której moznaby przenocować...
A co musi być w górach na wiosnę??? No oczywiście krokusy!!!
Na plecach mam plecaczek rajanerowy. Lekki, bo mam w nim parówki, litr napoju i polarek. 
Wracam do auta, po drodze kupuję mandarynki. Trzy sztuki. I to był błąd, bo były pyszne. Jak jutro znajdę budkę z owocami, kupię parę kilometrów. Cypryjczycy nie przestrzegają przepisów drogowych. Jeden mnie strabil, że w miejscu gdzie jest 50km na h, jade... 55. I wyprzedził. Mają ciekawe wartości ograniczenia. 65km na h
W ciągu kilkunastu minut pokonałem ponad 1900metrow przewyższenia. Jest to wysokość, jakiej w kraju nie da się zrobić samochodem. Wracam do hotelu. Idę popływać, umyć się i... zjeść krewetki. Tym razem starannie obieram je, żeby nie zjeść pancerzy. Większość pewnie Zna historie z Madrytu...

Jutro jadę na kebab... czyli do nieistniejacego państwa. Cypr północny.

Zaczęło się od niespodzianki. Nie ma Nikozji, jest lewkosia. A zastanawiałem się, dlaczego żadna droga nie prowadzi do stolicy... od hotelu niecałą godzina drogi. Zaparkowałem samochód i poszedłem zwiedzać. Jest to chyba jedyna stolica na świecie przedzielona pasem granicznym. Trochę smutne, bo w pasie są opuszczone budynki. Przekraczam granice idę powłóczyć się po nieuznawanej Turcji. Jest brzydko. Popękane mury, wszędzie pełno smieci.



Turcy wiedzą, jak wkurwiac Południowa część Cypru. Na zboczu góry umieścili wielka flage
No cóż... myślę, że my byśmy ich pogonili...

Zanim wrocilem do Europy zjadłem kebab. Turecki...

Jutro wracam do Pislandii, kolejne wypady:

18-19.03 Tatralandia

26-30.03 Burgas

02-05.04 Palma

17-20.04 Palma(z warszawy)

20-24.04 Porto (z Palmy, reszta z Berlina)

03-06.06 Kutaisi

17-20.06 Split (z lublina)

Dziś jest msza za mojego zmarłego ojca....




Komentarze

  1. Jak zwykle wesolutko

    OdpowiedzUsuń
  2. Łapki wiatrowiec żagle i czerpie z życia garściami. I przeżywaj te Swoje nieprzewidywalne przygody

    OdpowiedzUsuń
  3. Brawo! Zauroczyła mnie szczegolnie wizja kilometrów mandarynek 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo, wyobrażam sobie mandarynki, za mandarynka, ułożone w węża. Eeech...

      Usuń
  4. Super😎 dokładniej piszesz i lepiej to wszystko wizualnie wygląda 👍jest rozwój.
    A jak noga na zejściu?ok , czy czujesz ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nogą... dużo mi brakuje. Nawet na lotnisku, w larnace, przechodzilem szybkim, priorytetowym przejściem... (kim jesteś?)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

dubaj? plus kutaisi z WDC

Juz po operacji, czas na Hohe Wand 12 sierpnia

24.12 Święta w Alpach?