Szczawnica 24,25,26 grudnia

 Po 4ch miesiącach w zamknięciu w czterech ścianach nadszedł w końcu ten moment, gdy Opuszczam poznan. W sobotę o 6tej rano wsiadam w Ryanara i lecę do Krakowa. Wsiadam w autobus i jade do Szczawnicy. Koniec depresji. Koniec biadolenia. Czas zacząć żyć. Nadal mam cztery nogi. Nadal nogą puchnie. Ale muszę zmienić klimat. Z pewnością będzie bolało, że widzę góry i ich nie zdobywam...


Znowu mi nie wyszło. Znów jest nie tak, jak miało być. Co za rok...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

dubaj? plus kutaisi z WDC

Juz po operacji, czas na Hohe Wand 12 sierpnia

24.12 Święta w Alpach?