3-5.06 roztoka

 Jedzie nas 5 osób.

Czekam na zgloszenia

1 ja

2. tymek

3. justyna

4. lilka

5. Jolka

5.5 bartek

W planach- Sobota Rysy od Polskiej strony. No i może... Mięgusze :) albo orła perć...
Niedziela- spokojnie- Mnich, i ppewnie śzpiglas

Startujemy z lubiatowskiej o 14.

Bartek jest numerem 5 i pół, gdyż nie ma dla niego miejsca w schronisku. Więc będzie spał... Na glebie.

Oczywiście Bartek zaliczył spóźnienie. Ale gdyby się nie spoźnił, to chyba koniec świata by nastał...
Trasa dość ciężka, bo na A4, jak zawsze, były korki. Dotarliśmy na Parking w Palenicy. Uczulam wszystkich, żeby uważali jak robią rezerwację. Bo z prywatnej inicjatywy jest wysokowypozycjonowany w internecie parking "morskie oko", znajdujący się kilka kilometrów od Palenicy. Zrobiliśmy przepak i ruszyliśmy do Roztoki. Nastawiałem wszystkich, że jest cisza nocna i mają być niezmiernie cicho. Niestety, w schronisku czekała nas niemiła niespodzianka. Bydło z jakieś korpo z Poznania przyjechało robić zadymę. Na szczęście byliśmy tak zmęczeni, że padliśmy na łóżka i zasnęliśmy. Rano Bartek wystartował w samotną wędrówkę. My czekaliśmy aż przestanie padać. Wyruszyliśmy w stronę Moka. Zmieniłem plany, zamiast na Orlą, wybrałem coś łatwiejszego- idziemy na Rysy

Na zdjęciu widać parę łach śniegu. Na szczęście my miejliśmy tylko jedną. Od Czarnego stawu, aż po wierzchołek :)

Pogoda jest całkiem znośna. Jest coprawda parno, ale da się iść. No i dzięki temu śnieg w Rysie się tak nie topi

Wszyscy wspieliśmy się na ten kamień. Takie ćwiczenie przed jutrem :)
Doszliśmy do Czarnego i zaczęliśmy się wspinać po śniegu. W pewnej chwili stoczyła sie kula śniegu. Ekipa która była przed nami była sparaliżowana strachem. Z ledwością dali radę zejść, nakazując nam zrobić to samo:
- zawracajcie
- dlaczego? -pytam
- bo jest niebezpiecznie, to samobójstwo
- na razie jest ok
- a jak zejdziecie gdy będzie padać?
- noo, w deszczu
-zmówcie pacierz
Niestety wymiana zdań wystraszyła Tymka, który postanowił zawrócić. Justyna Poszła z nim. A my w trójkę powędrowaliśmy dalej. Warunki były super, ludzi prawie wcale. Większość zawracala. Spotkałem chłopaka, który zdobył szczyt. Poradził, żebyśmy szli w stronę łańcuchów, bo w Rysie ludzie sie męczyli. Posłuchałem, ale trochę tego żałuję. Nie wzieliśmy pod uwagę, że ci co się męczyli, po prostu byli nieprzygotowani. Stanęliśmy na najwyższym polskim wierzchołku

Przetestowałem też mapy.cz .Rewelacja. Ja już chyba zawsze będę tego używał. Ofline mam zainstalowaną mapę polski. Słowacji nie pobrałem, dlatego, z braku zasięgu, mam tu plamę
Oczywiście zaliczyliśmy oba wierzchołki. Również słowacki, troszkę wyższy niż nasz. I ruszyliśmy w dół. Też po łańcuchach. Dziewczyny nie czują się na śniegu. Przypuszczam, że gdybyśmy tu z Bartkiem ruszyli, to przy Czarnym bylibyśmy o 17. Dziewczyny strasznie asekuracyjnie szly. Lilka w końcu nabrała odwagi, ale Jolka, podwójna matka polka, bała się upadku
I tak, powoli człapiąc zeszliśmy. Justyna zamówiła nam jedzenie i piwo, bo było oczywiste, że dojdziemy po zamknięciu baru. Oszołomy z korpo dalej robiły burdel. Ale po dojściu do łóżka, każdy z nas zasnął.
Rano wyszlismy wcześnie. Może to był błąd, bo powinniśmy poczekać, aż oszołomy ze swoimi klientami zejdą z Mnicha. Straciłem cały szacunek do przewodników. Dla nich liczy się tylko kasa. Krytykowali wszystko, łącznie z tym, że Tymek, w miejscu, gdzie było całkowicie bezpiecznie, nie jest podpiety. Przeczekaliśmy aż oszołomy zejdą. Widziałem scenę, jak przewodnik spuszcza na linie przerażonego człowieka, który obijał się od skał, niewiedząc co ma robić. Ale po co go szkolić, skloro już zapłacił?


Poszedłem pierwszy, Bartek mnie asekurował. Lina mi się przycinała :( w końcu doszedłem do wierzchołka. Za mną poszła Justyna, wykorzystując moją linę jak ferratę. Dzięki temu czuła się dużo bezpieczniej. Niestandardowe podejście, ale skuteczne



Batek z Tymkiem zjechali z Mnicha "jak ludzie". Bo pozostali zeszli po linie :) Resztę drogi w dół pokonaliśmy już na linie :) Trwało to trochę, bo niektórzy robili to pierwszy raz. Wróciliśmy do schroniska, wzięliśmy kąpiel i ruszyliśmy do domów...

Koszty:
Parking 108
Paliwo, autostrady 800
Nocleg w schronisku: 890zł. Z czego Bartek glebowicz 60 zł, Jola 150 (brak av), a reszta po 120 zł :)
Czyli wychodzi 151zł na osobę plus nocleg :)


Komentarze

  1. Oby od piątku po południu:) Jeśli tak, to myyyyyyy:)!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno razem nie byliśmy, więc chętnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To może ja sobie prezent przedimieninowy zrobię🤔... Było by fajnie... Po pierwsze że z Wami... I że w Tatry...

    OdpowiedzUsuń
  4. To był fantastyczny wypad. Zapomniałeś napisać o rozgrywkach w szachy - Tymo, dziękuję za naukę. Poćwiczymy we Włoszech. Justyna jak najlepsza mama, pyszne i ciepłe jedzenie na nas czekało 💛

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

dubaj? plus kutaisi z WDC

Juz po operacji, czas na Hohe Wand 12 sierpnia

24.12 Święta w Alpach?