ferraty Brno. Velka Dohoda

 Dużo słyszałem, raz, że fajne, dwa, że beznadziejne.
Czyli trzeba w końcu zobaczyć. Nie mam teraz możliwości w innym czasie, niż tylko weekend. Dlatego w piątek jadę zobaczyć, czy jest to coś warte. Jadę przez Wien, bo muszę wpaść tam na kawę.
    Nadszedł długo oczekiwany piątek. Wyruszyłem na Starołękę. Jeszcze zanim dojechałem, klient zadzwonił z informacją: Adi, może ci się to wszystko nie zmieścić. Bo jest tego więcej. Nie zauważyłem jeszcze jednej palety...
Na wypad zgłosiła się Gosia. Zrobiła zakupy dla Pati. Pojechaliśmy razem. Przebijając się przez korki, wymyśliłem, że oszukam nawigacje. Pojechałem na Mosinę. Sam dałem się oszukać. Okazało się, że most nad Wartą jest w remoncie. Dodatkowe korki- wahadło. W końcu wyjechaliśmy na ekspresówkę. Plan jest mało ambitny- szybko do Wien, szybki nocleg i, rozładunek i atak na ferratki. Pati obiecała nocleg u Aleksa. Dojechaliśmy koło 2giej nad ranem. Aleks kilka razy wyznał mi miłość, wycałował mnie. W myśl zasady, żeby życie miało smaczek, raz dziewczynka, raz chłopaczek:P Po szybkim piwie udaliśmy się do "swoich" (aleksowych) sypialni. Rano obudziłem się słysząc glos Aleksa. Totalny szok. On na nogach już o 7mej rano. Zadzwoniliśmy do Gosi, żeby ją ściągnąć na śniadanie. Po wypiciu kilku kaw, ruszyliśmy rozładować się w Wien. Rozładunek dość trudny, wąsko, brak miejsca do parkowania, progi. Ale udało się. Ruszamy w stronę Brna. Dojechaliśmy na parking. Usłyszałem tyrolkę. Poszedłem na słuch. Fajne miejsce dla początkujących. Gdyby nie krótki mostek i kawałeczek E, chyba bym się popłakał, Więcej tam nie pojadę.










Komentarze

Popularne posty z tego bloga

dubaj? plus kutaisi z WDC

Juz po operacji, czas na Hohe Wand 12 sierpnia

24.12 Święta w Alpach?