9 czerwca. Spontanicznie na Śnieznik

 Bardzo źle znoszę upały. Jak dla mnie lato powinno mieć maks 16 stopni. Próbuje przystosować się do warunków. Ale jest ciężko. Przestałem chodzić pieszo do pracy. Jeżdżę skuterkiem. Dziś od rana musiałem odebrać przesyłkę z PKP. Zanim zacząłem pracę w biurze, zrobiłem pierwsze zlecenie. Jarek spóźnił się do biura, dlatego rozdysponowałem zlecenia. A jego wysłałem w trasę. Nic nie zapowiada przygody. Niespodziewanie o 13 wpada zlecenie na dolny Śląsk. Ekscytacja. Jeśli nie sprzedam, jadę. Nie sprzedałem. Jarek zastąpił mnie i wyruszyłem. Pod Kościanem pomyślałem, że mogę zaprosić Lilke na wypad. I Jolke. Właściwie najpierw zadzwoniłem do Jolki, oczywiście odmówiła. W sumie to mnie to nie dziwi. Wysłałem SMS do Lilki, czy nie ma ochoty na piwko na Śnieżniku. Odpisała, że chętnie, ale nie może. Pognałem zatem sam. Doręczyłem przesyłkę i pojechałem do Międzygórza. Potwornie głodny, znalazłem pizzerie. Kupiłem pizzę i piwko. Wsiadam do auta i jadę na parking. Jutro kupuje zwijana butelkę, którą będę miał na takie przygody. W Lienz podpatrzyłem u Justyny, że butelka podczepiona do uprzęży to super rzecz.. Zatrzymałem się na parkingu.

W pięknych okolicznościach przyrody zjadłem pizzę i wypiłem kraftowe piwko. Ruszam na Śnieżnik. Nadałem ostre tempo. Trochę zbyt ostre.

Zbliżam się do najlepszego podejścia na całej trasie:

Po godzinie spaceru (musiałem zwolnić :)) doszedłem do schroniska. Ale nie miałem w planach postoju.

Pogoda, jak widać na zdjęciu fatalna. Słońce praży, nie ma chmurek. Upał. Pod schroniskiem spotkałem mordercę. Widziałem jak zaatakował i uśmiercił swoją ofiarę. Nic nie mogłem zrobić. Zanim zdążyłem zareagować morderca zdążył zabić.

Kot zagryzł jaszczurkę. Tak- zdaje się, że na zdjęciu jest padalec. Jaszczurka udająca węża. 
Pomknąłem na szczyt. Przypomniałem sobie, że Czesi mają do nas pretensję za transport ciężkim sprzętem i niszczenie drogi. Rzeczywiście. Szlak jest zniszczony z "powodu remontu". Na szczycie stoją dwa traktorki. Widok którego w górach wolałbym nie widzieć.

Dzwoni do mnie żona:
- Gdzie jesteś?
- U siebie- odpowiadam
- Ale nie ma Ciebie w domu
- Kochanie, tam dom Twój, gdzie serce Twoje, ubi thesaurus tuus, ubi cor tuum.
- EEE na Śnieżce jesteś?
- Nie- na jej partnerze- Śnieżniku.
- To chyba żyją daleko od siebie?
- Tak, dlatego są szczęśliwi :) 
Schodzę w dół. Po 40 minutach wsiadam do auta. Widoki ze szczytu nie rozpieszczają- widać nic. Śnieżnik jest płaskim cyckiem. Ale przygoda była. Nie udało mi się dojechać do domu- musiałem zjechać na parking i zasnąć.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

dubaj? plus kutaisi z WDC

Juz po operacji, czas na Hohe Wand 12 sierpnia

24.12 Święta w Alpach?