15 lipca szybka śnieżka

 Wyjazd z Poznania na "fajrant". Wejście na śnieżkę, i powrót. Jedziemy różową strzałą :)

Kto jedzie?
1.Ja
2.Justyna
3. Brydzia
4. Gosia
5. Jola
Witamy nową starą w naszej ekipie :)
Wyjazd 17 biuro, potem działka i przez Głogów atakujemy na Śnieżkę :). Udało się. O 19:30 skończyłem pracę- oddałem przesyłkę w Głogowie. Jestem wolny :)- Jedziemy. Jeszcze tylko stacja benzynowa (dokonałem szybkiej naprawy pękniętego wężyka podciśnieniowego), i lecimy na Śnieżkę. Plan jest:
Wejście przez Łomniczkę, Zejście przez Biały Jar.

Udało się dojechać do Karpacza. Słońce już zaszło, ale jeszcze coś widać. 

Twarze jeszcze uśmiechnięte. Wszyscy pełni sił, choć... Godzina już późna (przynajmniej jak dla mnie). Wyruszamy w stronę Łomniczki. Cisza i spokój. Tylko my na szlaku. Nawet "bramki" nieczynne:).
Jak to zawsze bywa, podzieliliśmy się na grupy. 
W pewnej chwili moja mama się odzywa:
- Eee, myślałam, że sam jedziesz
- A co? Nie jechałabyś z dziewczynami?
- Nie o to chodzi
- A o co?
- Zastanawiałam się, czy sam też byś jechał
- Oczywiście
- Aha
Doszliśmy do nieczynnego schroniska. Trochę straszy. Pomaszerowaliśmy dalej. Większość idzie bez włączonych latarek. Rozmawiamy o wszystkim, słuchamy ciszy. Wspinamy się pod dom śląski. Zmęczenie niektórym daje się we znaki. Pamiątkowa fota, i wchodzimy na moją ukochaną księżniczkę.
Tym razem pogoda jest nudna. Ani wiatru, ani mgły. Nic się nie dzieje. W dole widać światełka miejscowości. Tym razem śnieżka jest otwarta dla wszystkich. Szkoda. Ja lubię, jak się ze mną droczy. Jak chce żebym ją zdobywał, jak silnie broni do siebie dostępu, ale i tak dopuszcza mnie do siebie.

 
Niestety aparat nie jest wstanie oddać tego, co widać. To trzeba przeżyć. Zobaczyć samemu. Z jednej strony Polska, z drugiej Czechy. Wchodzę na szczyt. Jest przed północą. Zaczepia mnie para Czechów. Chwilę rozmawiamy. Zanim reszta dotarła, zaczynam schodzić. Widzę w dole światła samochodu. Wkurza mnie rozjeżdżanie gór przez samochody i quady. światła zwiastują kłopoty...
Zatrzymałem się pod domem śląskim,  doszła do mnie mama. W samochodzie jak się okazało, była straż parku. Oczywiście zatrzymali Gosię i Jolkę. Nastraszyli mandatami, nakazali zejście w dół po drodze. wyjaśnili, że straszymy zwierzęta. A oni mają samochody, które zwierząt nie straszą... No cóż. Dziwne zwierzęta zamieszkują w takim razie Karkonosze. Nie znam się. W dzień jest tu "ludziów jak mrówków". Tworzą się korki. Jest to najwyższy szczyt w Czechach. Pełna komercja.
Zaczaili się jeszcze na Justynę. Czekają aż do nich zejdzie. Wyłączyli światła. Justynę nastraszyli foto pułapkami, czujnikami ruchu. Dobrze, że nie prądem.
Zatem idziemy w stronę Strzechy Akademickiej. I w stronę świątyni Wang. Straż jeździ w jedną i drugą stronę. Nie po to przyjechałem w góry, by oddychać spalinami :( Coraz ciężej znaleźć spokojne miejsce. Mijamy kolejny samochód straży. Biedne zwierzęta. W dzień tłumy rozwydrzonych turystów, w nocy ruch jak na autostradzie :(

Rozliczenie kosztów:
Wszystko na koszt klienta :) (no i po części mój :) 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

dubaj? plus kutaisi z WDC

Juz po operacji, czas na Hohe Wand 12 sierpnia

24.12 Święta w Alpach?