tarnica 21/22 kwiecień

 Tym razem los rzucił mnie na podkarpacie. Z racji wykonywanego zawodu dużo jeżdżę. Samochodem , skuterem, ale ciągle jestem w podróży. Prawdziwy kurier. Najważniejsza jest paczka. Po dostarczeniu jest czas aby znaleźć przygodę. A przygoda czai się za każdym drzewem. można ją znaleźć za każdym rogiem ulicy. W sumie- nie muszę nic robić, a ona i tak mnie znajduje. Jesteśmy nierozłączni, choć czasem jak ogień i woda...
W środę rano wystartowałem w stronę Rzeszowa. Wiozłem leki do pacjenta, w temperaturze kontrolowanej. Fajne zlecenie, bo wiem o nim wcześniej. Jarkowi powiedziałem, że środa, czwartek mnie nie ma. Umówiłem się też z kolegą Piotrkiem z Rzeszowa, na wspólny wypad na Tarnicę. Za pośrednictwem blabla wziąłem pasażera z Poznania do Rzeszowa. Bardzo ciekawy człowiek. Pasjonat piwa. Sam warzy piwo, choć zadanie ma utrudnione, gdyż jest... zakonnikiem. Prawdziwym księdzem katolickim. Dał mi spróbować swojego produktu- dawno nie piłem tak pysznego piwa. Opinię potwierdza Piotrek :).
Po doręczeniu leków, odwiozłem księdza do zakonu, i zapakowałem Piotra do auta. Pojechaliśmy na koniec polski, aby się przespać i rano ruszyć na Tarnicę. Dla Piotra było to wyzwanie, dla mnie emerycki spacer, choć... i takie czasami są bardzo ciekawe. Przy ostatnim zdobywaniu Tarnicy spotkałem watahę wilków. I choć boję się psów, wilków lęk nie dotyczy. Niestety wystraszyłem je- chcąc je przywołać. Odważny byłem, bo byłem blisko drzew :) ale okazuje się, że wilki źle reagują jak się na nie woła: kici kici. a nic mądrzejszego nie przyszło mi wtedy do głowy.


Na parkingu spotkaliśmy straż graniczną. Od swojej metamorfozy w 98 roku należę do ludzi wyszczekanych i łatwo nawiązujących kontakty. Przywitałem się:
- Cześć chłopaki, macie tu koronoświra?
- Hej. Teren jest bezpieczny.
- Czyli możemy iść na Tarnicę bez masek na mordach?
- Tak, tu jest szlak wyznaczony, zresztą pada i tak nikogo nie ma
- No ale wiecie, nie chcielibyśmy dostać mandatów, a głupich nie sieją
Na to ze śmiechem jeden do drugiego:
- Ty, Franek weź i go odstrzel.
I tak żartując w dobrych humorach pożegnaliśmy się i wyruszyliśmy na wyprawę.
 

Nie zrobiłem żadnego zdjęcia. Padał deszcz. Piotr założył moją kurtkę TNF i spodnie. Sam nie miał odpowiednich rzeczy. Ja poszedłem w dresie i kurtce. Niestety- zamokła mi koszulka. Kurtka nie ma magicznych właściwości- miałem ją rozpiętą- więc deszcz zmoczył koszulkę z przodu :P ale to letni deszcz :) Ostatnio jak byłem, świeciło słońce, był mróz. Teraz błoto i deszcz. no cóż. kocham urozmaiconą pogodę 

Weszliśmy na Tarnicę. Podjąłem decyzję o zejściu. Nie chciałem, by Piotrek wspominał źle naszą wyprawę. Wystarczy, że źle spał. Ponoć tak chrapałem, że miał wrażenie, ze się uduszę. Z nerwów wziął pościel i położył się na fotelu w kuchni- żeby mnie nie słyszeć. A, że nie potrafi zwinąć się w kłębek jak kociamber, nie mieścił się w fotelu...
Po zejściu wsiedliśmy w auto(za parking zapłaciliśmy, a toalety były zamknięte- ostatnim razem nie płaciłem, a otwarte były...) i wróciliśmy do Rzeszowa, a ja pojechałem w Tatry. Stwierdziłem, że nie ma sensu, bym jechał do Poznania, cały dzień siedział przy komputerze, a wieczorem jechał do Zakopanego. Skoro mogę pracować z widokiem na góry.






Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

14, 15, 16 maja. Murowaniec, Kościelec, Świnica, Kasprowy

14.08 szwajcaria. Dufourspitze

dubaj? plus kutaisi z WDC